V-day już jutro. Pewnie część z Was już pakuje prezenty,
część pewnie główkuje, co można by kupić.
Inni nie mogą się doczekać tego, co dostaną.
część pewnie główkuje, co można by kupić.
Inni nie mogą się doczekać tego, co dostaną.
Walentynki, święto zakochanych. Wszyscy teraz tylko o nim mówią. Przyznam się, że ja dalej nie rozumiem, dlaczego jest to święto? Co więcej, nie rozumiem, dlaczego jest tak popularne, również w naszym kraju. Sądzę, że nie byłoby miejsca na taki dzień w kalendarzu, gdyby wszyscy zachowywali się tak, jak 14 lutego, przez kolejne 364 dni. Przecież miłość nie polega na tym, aby okazywać ją w danym dniu. Chyba, że na pokaz. Ale to uczucie w ogóle nie jest na pokaz. Więc po co?
Odpowiem Wam. Bo iluś ludzi nie miałoby okazji walnąć nas ostro po kieszeni a sztaby marketingowców nie mogłyby się odpowiednio wykazać, przekonując nas wręcz podprogowo, abyśmy dobrowolnie oddali część swoich pensji. To są jedyne powody, dla których to i jemu podobne święta istnieją. Przyznam się, że z miłością, romantyzmem czy chwilami uniesienia nijak mi się one kojarzą.
Dlatego my takiego święta obchodzić nie zamierzamy. Nie kupię w sobotę żadnych kwiatów, które zresztą kosztować będą dwa, a może i trzy razy drożej. Nie kupię żadnej bombonierki, bo za tydzień, bądź dwa kosztować będzie trzy razy mniej. Poza tym kupię ją wtedy, kiedy my będziemy mieli ochotę na ukryte w niej czekoladki. Nie pójdę do knajpy nabitej ludźmi, żeby wyjść z niej chudszym tylko w porfelu.
Przyznajcie się, pomyśleliście teraz... to materialista jeden :). Więc powiem Wam co zrobię. W ten dzień będę sobą. Bo to o to właśnie idzie. Aby okazywać swoje uczucie na co dzień. Aby odczuwalne ono było dla naszych bliskich w naszym codziennym zachowaniu. Nie potrzebny mi jakiś zakichany dzień, żeby powiedzieć żonie, że ją kocham lub żeby wziąć córkę na ręce i ją wycmokać. Powiem Wam więcej, 15 i 16 lutego też taki będę i nikt mnie nie zmusi, żebym w tej "zabawie" brał udział. Sam również nic nie chcę. Wszystkiego nie mam, ale mam to, co dla mnie jest najważniejsze – kochającą rodzinę. Córkę i żonę, która nie czeka całego roku, żeby powiedzieć mi coś miłego do ucha.
Chciałbym, abyście ten tekst dobrze zrozumieli. Pozwólcie więc na parę wskazówek. Dla tych, którzy mają na to ochotę, niech będzie przyczynkiem do przemyśleń. Nie odważę się na krytykę kogokolwiek, kto będzie hucznie obchodził Walentynki. Niechaj to czyni. Jednak niech pamięta, że dla okazywania uczuć każdy dzień i miejsce jest dobre. Że rok to nie jeden dzień. Że nie warto ulegać modom, nie zawsze najlepszym, zassanym z jakiegokolwiek kierunku świata. Wreszcie, aby być kochanym, trzeba być dobrym człowiekiem i kochać cały rok. Tylko tyle i aż tyle.
PS. Zgadzać się ze mną można, krytykować nie!
foto: George Hodan
Nie mam zamiaru krytykować Twojego wpisu, bo mam podobne zdanie. Miłość należy okazywać każdego dnia, a nie tylko w Walentynki. Myster Pi co prawda kupił mi już w zeszłą sobotę czekoladki w serduszkowym pudełku z Lidla, ale zrobił to tylko dlatego, że były przecenione, romantyk jeden:). Ten szał Walentynek obserwuję już od miesiąca- reklamy aż do obrzydzenia, wystawy sklepowe w kolorze czerwonym i inne bajery, które wychodzą mi bokami. I nawet na Greya jutro nie pójdę, bo nie mam z kim Gai zostawić;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kupił w serduszkowym pudełku, bo pewnie w sklepach innych teraz nie ma :). Jak nie masz co zrobić z Gają, to podrzuć ją do nas. My zostajemy w chałupie i będziemy się cieszyć tym, że jesteśmy razem :).
UsuńHmmm...z tymi chwytami marketingowymi zgadzam się jak najbardziej, ale jest popyt to jest i podaż. Ludziom podoba się to święto i zaczyna być co raz bardziej popularne, z resztą mi też się podoba, chociaż kwestia wzrostu cen tego dnia nie uśmiecha mi się w ogóle. Mimo tego, że lubię to święto, to w tym roku również go nie będziemy spędzać...musimy się zając naszą Kruszynką, więc pomysły typu romantyczna kolacja, czy wyście do kina odpadają...W tym roku to Wikusia będzie dla nas najwspanialszą Walentynką :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mały dzieciaczek jest jedyną walentynką, którą mogę zaakceptować w ciemno, bez cienia oburzenia :).
UsuńZbierałam się napisać Walentynkach... ale po co, jak Twój wpis jest idealny. Czułość powinno się okazywać codziennie, a nie od święta. Chociaż, z drugiej strony... w tych czasach, gdzie ludzie wszędzie pędzą, takie święto jest okazją do zatrzymania się, główkowania jaki prezent kupić oraz nadrobienia zaległości...
OdpowiedzUsuńMiło mi :). W tym zatrzymywaniu coś jest, choć tylko teoretycznie. Codziennie można znaleźć chwilkę na takie zatrzymanie a w weekend to już bankowo. Trzeba tylko mieć taką potrzebę. :)
UsuńA ja lubię Walentynki i nie oznacza to, że tylko w tym jednym dniu w roku pielęgnujemy z mężem naszą miłość. Okazja jest nie istotna, może jej nawet nie być, a jak już jest to tylko dodatkowy pretekst aby okazać sobie trochę czułości czy spędzić razem więcej czasu.
OdpowiedzUsuńA ja dalej nie lubię plastikowych świąt.
UsuńA ja Ci powiem, że my z ulgą witamy każdy dzień, kiedy możemy odłożyć na bok obowiązki i się z tego usprawiedliwić. Bo tak na co dzień to nie bardzo jest jak. Dlatego my walentynki świętować będziemy:) A nawet już świętowaliśmy - przez dwa wieczory. Filmy wzięliśmy z wypożyczalni - w ten dzień prawie darmo były nowości. Lodów sobie nakupiliśmy w Lidlu - tam zawsze jednakowe ceny:). I krówki (też z Lidla) rozpuściliśmy w garnku do tych lodów. A potem wrzuciliśmy do piekarnika mrożoną pizzę (tak, wiem, ohyda i co to w ogóle za atrakcja:), odpaliliśmy kompa i z ulgą zalegliśmy na kanapie z kieliszkiem wina, które mąż kiedyś od kogoś tam za coś dostał (komputer uruchomił czy coś). Bo na kwiaty to ja mam uczulenie. I było cudownie. Więc na drugi dzień włączyliśmy replay. Bo to była niedziela. I wcale nam to nie przeszkadza okazywać sobie miłości na co dzień, w bardziej zwykły sposób. Nie nabiliśmy kieszeni naciągaczom, ale i tak było odświętnie - jak na nasze skromne możliwości:) Co Ty na to?
OdpowiedzUsuńNie uwierzysz, ale cieszę się i życzę Wam takiego nastroju na co dzień. My nie świętowaliśmy, ale spędziliśmy ten dzień w miłej, sympatycznej i co dla mnie najważniejsze, rodzinnej atmosferze. Czyli tak, jak czynimy to cały czas, bez wymyślania takich czy innych okazji :).
Usuńwalentynki są dla mnie komercją dla nastolatek....i choć czuję się mentalną nastolatką nie bawi mnie ich klimat...właściwie nigdy nie bawił....
OdpowiedzUsuńOtóż to, nic dodać, nic ująć. No może tylko to, że ja nie czuję się mentalną nastolatką :)
UsuńDla mnie 14 luty to dzień jak codzień. Jestem zdania by uczucia okazywać sobie codziennie a nie raz w roku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieszę się, że tam sądzisz Młoda Mamo :) pozdrowionka
UsuńA ja Cię rozumiem... każdy ma prawo świętować, bądź nie świętować tego dnia, jak chce... ;) W końcu każdy dzień może być dobry na świętowanie ;)
OdpowiedzUsuńU nas ten dzień, był dniem jak co dzień... sprzątaliśmy i ogarnialiśmy nowe mieszkanie! :D
Dokładnie i to starałem się przekazać :)
UsuńZ jednej strony się zgadzam, z drugiej jednak nie gardzę tym 'świętem'. Nie przywiązuję zbyt dużej wagi do 14 lutego, mogłoby Walentynek nie być w ogóle. Skoro jednak już są korzystam. Jest motywacja żeby gdzieś razem wyjść i spędzić trochę czasu we dwoje. W 'zwykłe' dni bowiem nam to za bardzo nie wychodzi:)
OdpowiedzUsuńEj, no to jak? Musicie się postarać :)
Usuń