Jak zmienił mnie pierwszy rok w roli ojca

19 comments


Czas szybko leci. Całkiem niedawno świętowaliśmy pierwsze urodziny naszej córeczki. Ponieważ emocje już opadły, postanowiłem spokojnie zastanowić się nad tym, jak ostatnie dwanaście miesięcy wpłynęły na mnie. Czy coś zmieniły w moim zachowaniu. A jeśli tak, to co? Wybrałem parę spostrzeżeń, które jako żywo wysuwają się na pierwszy plan.

  • Na stare lata wyostrzył mi się słuch. Odkąd Mysza jest z nami, jestem wyczulony na każdy, nawet najmniejszy, wydawany przez nią dźwięk. Zwłaszcza w nocy. Doszło do tego, że przebudzam się, kiedy słyszę płaczące za ścianą, równie małe dziecko sąsiadów.

  • Razem ze słuchem polepszył mi się wzrok (to już zakrawa na cud). Nie ujdzie mojej uwadze zainteresowanie Myszy najmniejszymi paprochami, które potrafi rewelacyjnie wyszukiwać.

  • Nauczyłem się przewidywać każdy następny ruch córki. Oczywiście jest to trudne i nie zawsze wychodzi. Jednak dzięki temu zaoszczędziliśmy wiele niepotrzebnych siniaków.

  • Bez żalu zamieniłem życie towarzyskie na rodzinne. Może dlatego, że o takim, odkąd pamiętam, zawsze marzyłem.

  • Przestałem odkładać cokolwiek na później. Wszystkie niezbędne czynności staram się wykonywać od razu, ponieważ za chwilę mógłbym się ugiąć pod ciężarem ich kumulacji.

  • Zwolniłem. Przestało mi się gdziekolwiek śpieszyć. Najlepszym przykładem są nasze samochodowe podróże. Kiedy jedziemy, czuję pod pedałem gazu wyimaginowany klocek, który nie pozwala mi przyśpieszyć.

  • Przestałem ufać wszystkim kierowcom. Nawet, kiedy jestem na drodze z pierwszeństwem, na zielonym, dojeżdżając do skrzyżowania zwalniam i dokładnie obserwuję ich zachowania.

  • Każdą wolną chwilę staram się poświęcać córce. Nie dlatego, że muszę. Sprawiało i sprawia mi to dalej olbrzymią radość.

  • Stałem się bardziej cierpliwym i wyrozumiałym człowiekiem. To było dla mnie bardzo trudne i przyznam się, że dalej szlifuję te postawy.

  • Polubiłem spacery. Nie wiedziałem, że wielu ojców też to lubi. Kiedyś ich po prostu nie zauważałem.

  • Wyzbyłem się wstydu, który towarzyszył mi przy okazywaniu uczuć. Dziś czyniąc to kompletnie nie zwracam uwagi na cokolwiek czy kogokolwiek.

  • Nauczyłem się słuchać rad. Dzięki temu nie muszę tracić czasu na odkrywanie tajemnic, które już dawno tajemnicami być przestały.

  • Chętnie korzystam z pomocy innych. Zrozumiałem, że nie sposób jest przecież ogarnąć wszystko samemu.

  • Moje potrzeby odsunąłem na dalszy plan. Albo inaczej, potrzeby mojego dziecka stały się moimi potrzebami.
foto: Zoltán Baksa

19 komentarzy:

  1. Jednym słowem Tomku, stałeś się lepszym człowiekiem, ot co! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem Kasiu czy lepszym, ale na pewno innym. I chyba jest mi z tym dobrze :)

      Usuń
  2. Po narodzinach dzieciątka i człowiek (rodzic) jakby rodził się na nowo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wraz z pojawieniem się dziecka dużo rzeczy ulega zmianie, choć czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy.

    Już tak nie kokietuj, że taki stary jesteś, w końcu życie zaczyna się po 40-ce:).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i dla mnie się rzeczywiście zaczęło... pełną gębą. Do czterdziestki luzik wszelki a po zapieprz wielki! :)

      Usuń
  4. Nie chcę wychwalac, ale zaobserwowalam podobne zmiany u mojego męża. Myślę, że ojcostwo uszlachetnia, ale tylko tych panów co tego chcą, którzy się na to otworzą i którzy dorośli. Znam takich "ojców", którzy dalej bardziej cenią sobie towarzystwo kolegów niż żony i dzieci, czy wieczorne piwo przy tv niż rodzinną grę w scrable czy coś w tym stylu. Dlatego bardzo szanuję takich cudownych ojców, z powołania po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego nie chcesz? Chwal się, ile wlezie! Tak, kluczem rzeczywiście mogą być słowa: otworzą i dorośli.

      Usuń
  5. Same pozytywne zmiany. Córcia może być dumna z takiego taty! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. rozpłynęłam się nad tym tekstem, mniej więcej tak jak mój mąż w momencie gdy słyszy "Kocham CIę tatusiu!"...

    Swoją drogą - przygotuj się na to że rozwali Cię to na łopatki... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw czekałem, kiedy Mysza będzie wybiegać do przedpokoju, żeby mnie przywitać. To już mam. Później na magiczne słowo tata, choć wychodzi tatatatatata. Nic to. Teraz rzeczywiście na liście jest zdanie, o którym wspominasz. Oj zdaję sobie sprawę, że mnie to emocjonalnie sponiewiera. Ale co tam. Przeżyję i będę latał mniej więcej przy suficie, dumny jak paw :).

      Usuń
  7. Rodzicielstwo uszlachetnia, to nie koniec świata jak niektórzy sądzą!! Całe szczęście istnieją jeszcze na świecie przypadki takie jak Ty czy mój mąż, które odnajdują się w zabawie z dzieckiem...nie straszne im nakarmić potomka itp...
    Jakiś czas temu znajoma opowiadała nam jak to sąsiadka przyprowadzałą jej kilkumiesięczną córkę to popilnowania, gdy miała coś pilnego do załątwienia. Jej tatuś siedział na kanapie i oglądał TV, twierdząc, że on dzieckiem nie potrafii się zająć. Smutne, ale zdarzają się i takie asy!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj pewnie, że się zdarzają, ale wydaje mi się, że są w zdecydowanej mniejszości. A świat? Świat się dopiero zaczął. Długo musiałem na tę chwilę czekać, ale się doczekałem :).

      Usuń
  8. zmysł słuchu i u mojego męża również się poprawił, po narodzinanach naszego synka przeszło 3 lata temu. Zazwyczaj niedosłyszący z racji wygodnictwa ale nie tylko, nagle zaczął słyszec najcichsze dźwięki wydawane przez dziecko. Szkoda, że teraz to minęło.... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, może czas najwyższy powtórzyć terapię? Może słuch powróci, kto wie? :)

      Usuń
  9. Z tym zauważaniem to święta prawda. Ja nie zdawałam sobie, że tyle osób biega, zanim sama nie zaczęłam. To samo było jak zaszłam w ciążę czy też zaczęłam wychodzić z Olusiem na pierwsze spacery. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na tym polega pozytywny wpływ dzieci na rodziców, odkrywając w nich pokłady zachowań, o posiadanie których siebie wcześniej nie podejrzewali :).

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...