Po dwóch tygodniach od przybycia ze szpitala i względnego spokoju,
rozumianego jako jeść i spać, przyszedł czas na pierwszy problem.
Moja Dusia po każdym posiłku bardzo płakała, wręcz zanosiła
się. Towarzyszyły temu skręty tułowie i spinanie się. Na
początku myśleliśmy, że to kolka, ale na kolkę było troszeczkę
za wcześnie. Próbowaliśmy zmieniać mleczko z matczynego na
modyfikowane. Nie przyniosło to żadnego rezultatu. Po pewnym czasie
doszliśmy do wniosku, że odpowiedzialnymi za ten stan rzeczy mogą
być witaminki, które w tym czasie Dusia zaczęła przyjmować.
Postanowiliśmy wyrzucić z jadłospisu witaminę D i K. Okazało się
to strzałem w dziesiątkę. Warto wiedzieć, że witaminy A, D, E i
K są rozpuszczalne w tłuszczach. Co to oznacza? Ni mniej ni więcej
to, że w kapsułce z taką witaminą znajduje się tłuszcz. I to
prawdopodobnie on wpływał negatywnie na jeszcze niewykształcone
jelitka Ady. Mimo, że witamina K a zwłaszcza D jest dość istotną
dla prawidłowego rozwoju dziecka, postanowiliśmy na jakiś czas je
odsunąć. Po dwóch tygodniach powolutku do nich wrócimy i
zobaczymy, czy organizm je zaakceptuje.
Prócz tych spostrzeżeń tydzień obfitował także w sesję z zawodowym fotografem. Poniżej jeden z efektów ów spotkania :)