Pierwsze "arcydzieło" mojego małego szkraba

28 comments


Od pewnego czasu wyszukuję wszystkiego, co dzieje się pierwszy raz. Pewnie też tak macie. Pierwsze spotkanie z moim dzieckiem, pierwszy raz w domu, pierwsza nieprzespana noc, pierwszy raz wymówione słowo tata. Na to akurat przyszło mi czekać najdłużej. Do tych wszystkich pierwszych doszedł jeszcze jeden, z którego bardzo się cieszę. To pierwszy rysunek.

Kiedy dowiedziałem się, że prawdopodobnie zostanę ojcem, bo w naszej sytuacji do końca nie było to pewne, bywały momenty, kiedy w tajemnicy przed wszystkimi wybiegałem myślami daleko w przyszłość. Zdarzało się, że rozmyślałem, kim zostanie moja córeczka. Moim marzeniem było wtedy i jest nadal, aby jej wykształcenie, umiejętności i talent oscylowały wokół sztuk pięknych. Bez różnicy czy to będzie malarstwo, rzeźba, artystyczne tkanie gobelinów czy cokolwiek innego. Ot tak sobie ojciec wymyślił.

foto: Nasze pierwsze wspólne zmagania z trudną materią ...

Sądzę, że to zapatrywanie wynika z moich niespełnionych marzeń. Jak daleko sięgam pamięcią, nigdy nie miałem trudności z pracami manualnymi. Zawsze pociągał mnie rysunek, później malarstwo. Niestety przygoda związana z ASP w cudowny sposób ominęła mnie szerokim łukiem. Za późno zdałem sobie sprawę z tego, co tak naprawdę chciałbym robić. Niepotrzebnie też w pewnym momencie przyjąłem to, co mówią rodzice za pewnik. Było minęło, nie ma co do tego wracać. Znalazłem sobie inny sposób na spełnianie się. Ponieważ jednak wiem, co to znaczy tworzenie czy przelewanie na papier swoich myśli i uczuć, będę chciał pokazać tą możliwość dziecku. Nie jestem rzecz jasna ortodoksem i jeśli zauważę, że Ada nie ma ochoty na zabawy z pędzlami czy kredkami, od razu je zaniecham. Wychodzę z prostego założenia: nic na siłę. A już tym bardziej, aby zaspokoić czy zadowolić rodziców. Takie zachowanie byłoby chore. Zresztą tak samo chciałbym postąpić z muzyką. Co z tego mojego planu wyjdzie, czas pokaże. Teraz jesteśmy na początku drogi, którą nazwałbym odkrywaniem i dobrą zabawą. I niech na razie tak pozostanie.

Ale wróćmy do pierwszego rysunku. Otóż powstał on w weekend. To było nasze drugie posiedzenie. Podczas pierwszego Ada zajmowała się tylko zbieraniem wszystkich kredek i układaniem ich jedna na drugą. Jednak podczas drugiego „aktu tworzenia” okazało się, że coś z moich nauk zapamiętała. Zaczęła trzymać kredkę dobrą stroną i w przefikuśny sposób rysować swoje bohomazy, akcentując każdy stosownym komentarzem słownym. Problemem na pewno są kredki – używamy na razie zwykłych. Już oglądałem mniejsze, świecowe, ale jak dotąd nic nie wybrałem. Główną przyczyną jest fakt, że Mysza ładuje wszystko do buzi i nie chciałbym, aby czegoś takiego się najadła. Ale problem istnieje i na któreś będę musiał się zdecydować. Na koniec dodam tylko, że nie wiem czy orientacja dzieła jest poprawna. Zrozumiecie mnie, kiedy ów dzieło zobaczycie :). Ponieważ mam małego świra, postanowiłem oprawić rysunek i go powiesić. Gotów jestem zdjąć nawet jedną ze swoich prac. Zastanawiam się tylko, jak o tym pomyśle powiedzieć żonie. Może Wy macie jakieś pomysły :).

foto: ... a oto wynik naszej pracy. Luwrze szykuj miejsce :)

foto czołówka: mravcolev
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...