Przyjemności, które w najbliższym czasie mnie nie spotkają

25 comments


Wczorajszy dzień minął jak codzień. Znów, kiedy zasiadłem przed komputerem, aby zrobić coś istotnego, od razu pojawiła się moja córeczka, skora do zabawy z klawiaturą. Znowu przechodząc z pokoju do pokoju z gorącą herbatą wlazłem na jakiś cholerny klocek. Zdaję sobie sprawę, że te sytuacje będą się powtarzać, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że mnie irytują. One właśnie stały się przyczynkiem do zastanowienia się nad tym, co przez dłuższy czas na pewno mnie nie spotka. Tak powstała lista kilku spostrzeżeń, przy spisywaniu których z każdym kolejnym przykładem robiło się coraz ciekawiej. Oto one:

  • nie poleżę sobie w łóżku do 13;
  • nie przejdę mieszkania, nie wchodząc na "zabawkową minę" zastawioną przez dziecko;
  • nie pójdę do kina na maraton filmowy;
  • nie zjem spokojnie obiadu;
  • nie posiedzę niezauważony przy komputerze;
  • nie wrócę do domu, w którym panuje ogólny ład, porządek i cisza;
  • nie posłucham 101-ki na full;
  • nie puszczę gromkiej wiązanki w kierunku polityków w telewizorze;
  • nie zrobię porządnego remontu mieszkania;
  • nie kupię sobie Mac-a;
  • nie walnę się na drzemkę po posiłku;
  • nie rzucę się na żonę, kiedy będę miał na to ochotę, by ją nazwijmy to zbałamucić;
  • nie poczytam książki, leżąc w wannie wypełnionej ciepłą wodą;
  • nie zostawię okularów na łóżku;
  • nie zorganizuję prywatki ze wszystkimi jej atrybutami;
  • nie poleżę spokojnie na podłodze szamiąc paluszki;
  • nie wybiorę się na rodzinny spacer w dwie minuty;
  • nie wstanę, będąc przekonanym, że łapcie są w miejscu, w którym je zostawiłem.
Cóż, to są właśnie uroki tacierzyństwa :).
foto: Matt Fryer

8 najlepszych zabawek Ady

27 comments


Codziennie powstają miliony zabawek. Codziennie obdarowane zostają nimi tysiące dzieci. Jedne są świetne, przy innych zastanawiam się, z którego szpitala psychiatrycznego pochodzi ich twórca. Moja córka posiada sporo zabawek, czyli znacznie więcej, niż zakładałem na początku. Kiedyś chciałem, aby ich ilość była niewielka. Jednak rodzina, znajomi, znajomi znajomych byli nad wyraz hojni. Oczywiście niektórymi z nich bawi się często. O istnieniu innych przypomina sobie dopiero, kiedy wyrzuca wszystkie na dywan. Są też takie „zabawki”, przy których nie przejdzie spokojnie. Które posiadają niewidzialny magnez, niepozwalający oderwać od nich oczu. I dziś właśnie słowo o nich.

To jej miłość odkąd pamiętam. Przepada za każdego rodzaju przewodem, choć trzeba przyznać, że upodobała sobie najbardziej przewód od odkurzacza. Tak ma i już.

Wytypowałem osiem rzeczy, którymi moja córka bawi się najchętniej. Przy zabawie którymi zaangażowanie i radość dziecka jest największa. Oto one (kolejność przypadkowa):

  • Kaloryfer z termostatem
  • To miejsce, w którym Ada melduje się przynajmniej raz dziennie. Popatrzy, podotyka, postuka kamionką, pokręci termostatem. Wszystko stara się robić na tyle cicho, aby rodzice nic nie słyszeli.

  • Przewody
  • To jej miłość odkąd pamiętam. Przepada za każdego rodzaju przewodem, choć trzeba przyznać, że upodobała sobie najbardziej przewód od odkurzacza. Trudno wyczuć dlaczego. Gdy tylko przychodzi czas odkurzania, od razu jest przy mnie i swoimi małymi łapkami majstruje przy przewodzie. Wyciąga go, rozciąga, przenosi z uporem maniaka z miejsca na miejsce.

  • Buty
  • Kiedy dziecko jest niesforne, marudne, najlepszym sposobem na neutrealizację tego stanu są buty. Posiadamy niewielki worek z dziecięcymi butami. Z części z nich Mysz już wyrosła, niektóre jeszcze na nią czekają. Tym właśnie workiem moje dziecko potrafi się zająć przez dłuższy czas. Nie interesuje ją wtedy, czy jest ktokolwiek obok niej. Jedyne co słychać, to cichutkie odgłosy zachwytu. Buty to świetny pomysł dla zmęczonych rodziców.

  • Ciuchy
  • Nie inaczej jest z ciuchami wszelkiej maści. Zresztą już dawno zauważyłem, że buty i ciuchy moja Mysza wprost ubóstwia. Gdy tylko na horyzoncie pojawia się jakiś fatałaszek, moja córka jest pierwsza. Gdy szafa jest niedomknięta, Mysza od razu melduje się przy niej i zaprowadza swoje porządki.

  • Drzwiczki
  • Ilekroć stracimy ją na chwilę z oka a w pobliżu są drzwiczki, można być pewnym, że nakryjemy ją przy ich otwieraniu. Czasami jej zachowanie sprawia wrażenie mantry. Bo ile razy można otworzyć i zamknąć drzwi. Odpowiedź brzmi: nieskończoną ilość razy.

  • Pilot, klawiatura, telefon komórkowy
  • To zestaw obowiązkowy każdego malucha. Również nasza pociecha go posiada. Ale co z tego. Najlepszy telefon to ten, przez którego właśnie rozmawia mama. Najlepsza klawa to ta, na której właśnie pisze tata. Z pilotem jest dokładnie tak samo.

  • Drewniane łyżki
  • Spośród wszystkich kuchennych gadżetów właśnie one wysuwają się na czoło. Kiedy tylko Mysza dorwie się do kuchennej szuflady, od razu wyciąga z niej zestaw drewnianych łyżek, którymi może bawić się długimi minutami.

  • Gazeta
  • Tu nie ma co się rozpisywać. Młoda pochłania wszystko, od gazetek reklamowych do opasłych magazynów.

A Wasze dzieci jakie mają upodobania? Co preferują? Pochwalcie się proszę :).

foto: Vitaly Sokolovsky

Wreszcie wszystko jasne!

10 comments


Dlaczego pranie po włożeniu do pralki ląduje na podłodze? Dlaczego mimo częstego sprzątania nie widać jego efektów? Dlaczego szyby są cały czas uklejone? I wreszcie dlaczego na koniec dnia okazuje się, że tak naprawdę niewiele zostało zrobione? Pewnie wszyscy wiedzą. Jeśli jednak ktoś dalej nie domyśla się, dopowiem, że przyczyna została podpatrzona i zarejestrowana. Dokonała tego Esther Anderson ze "Story of this life". Teraz już nikt nie powinien się dziwić, czemu ustawione z mozołem buty są porozrzucane a pranie zamiast wisieć na suszarce, leży pod nią :).
Miłego oglądania i weekendowych przyjemności dla Wszystkich.


podpatrzone na: Esther Anderson Channel

Jak zmienił mnie pierwszy rok w roli ojca

19 comments


Czas szybko leci. Całkiem niedawno świętowaliśmy pierwsze urodziny naszej córeczki. Ponieważ emocje już opadły, postanowiłem spokojnie zastanowić się nad tym, jak ostatnie dwanaście miesięcy wpłynęły na mnie. Czy coś zmieniły w moim zachowaniu. A jeśli tak, to co? Wybrałem parę spostrzeżeń, które jako żywo wysuwają się na pierwszy plan.

  • Na stare lata wyostrzył mi się słuch. Odkąd Mysza jest z nami, jestem wyczulony na każdy, nawet najmniejszy, wydawany przez nią dźwięk. Zwłaszcza w nocy. Doszło do tego, że przebudzam się, kiedy słyszę płaczące za ścianą, równie małe dziecko sąsiadów.

  • Razem ze słuchem polepszył mi się wzrok (to już zakrawa na cud). Nie ujdzie mojej uwadze zainteresowanie Myszy najmniejszymi paprochami, które potrafi rewelacyjnie wyszukiwać.

  • Nauczyłem się przewidywać każdy następny ruch córki. Oczywiście jest to trudne i nie zawsze wychodzi. Jednak dzięki temu zaoszczędziliśmy wiele niepotrzebnych siniaków.

  • Bez żalu zamieniłem życie towarzyskie na rodzinne. Może dlatego, że o takim, odkąd pamiętam, zawsze marzyłem.

  • Przestałem odkładać cokolwiek na później. Wszystkie niezbędne czynności staram się wykonywać od razu, ponieważ za chwilę mógłbym się ugiąć pod ciężarem ich kumulacji.

  • Zwolniłem. Przestało mi się gdziekolwiek śpieszyć. Najlepszym przykładem są nasze samochodowe podróże. Kiedy jedziemy, czuję pod pedałem gazu wyimaginowany klocek, który nie pozwala mi przyśpieszyć.

  • Przestałem ufać wszystkim kierowcom. Nawet, kiedy jestem na drodze z pierwszeństwem, na zielonym, dojeżdżając do skrzyżowania zwalniam i dokładnie obserwuję ich zachowania.

  • Każdą wolną chwilę staram się poświęcać córce. Nie dlatego, że muszę. Sprawiało i sprawia mi to dalej olbrzymią radość.

  • Stałem się bardziej cierpliwym i wyrozumiałym człowiekiem. To było dla mnie bardzo trudne i przyznam się, że dalej szlifuję te postawy.

  • Polubiłem spacery. Nie wiedziałem, że wielu ojców też to lubi. Kiedyś ich po prostu nie zauważałem.

  • Wyzbyłem się wstydu, który towarzyszył mi przy okazywaniu uczuć. Dziś czyniąc to kompletnie nie zwracam uwagi na cokolwiek czy kogokolwiek.

  • Nauczyłem się słuchać rad. Dzięki temu nie muszę tracić czasu na odkrywanie tajemnic, które już dawno tajemnicami być przestały.

  • Chętnie korzystam z pomocy innych. Zrozumiałem, że nie sposób jest przecież ogarnąć wszystko samemu.

  • Moje potrzeby odsunąłem na dalszy plan. Albo inaczej, potrzeby mojego dziecka stały się moimi potrzebami.
foto: Zoltán Baksa

My Walentynek świętować nie będziemy

18 comments


V-day już jutro. Pewnie część z Was już pakuje prezenty,
część pewnie główkuje, co można by kupić.
Inni nie mogą się doczekać tego, co dostaną.

Walentynki, święto zakochanych. Wszyscy teraz tylko o nim mówią. Przyznam się, że ja dalej nie rozumiem, dlaczego jest to święto? Co więcej, nie rozumiem, dlaczego jest tak popularne, również w naszym kraju. Sądzę, że nie byłoby miejsca na taki dzień w kalendarzu, gdyby wszyscy zachowywali się tak, jak 14 lutego, przez kolejne 364 dni. Przecież miłość nie polega na tym, aby okazywać ją w danym dniu. Chyba, że na pokaz. Ale to uczucie w ogóle nie jest na pokaz. Więc po co?

Odpowiem Wam. Bo iluś ludzi nie miałoby okazji walnąć nas ostro po kieszeni a sztaby marketingowców nie mogłyby się odpowiednio wykazać, przekonując nas wręcz podprogowo, abyśmy dobrowolnie oddali część swoich pensji. To są jedyne powody, dla których to i jemu podobne święta istnieją. Przyznam się, że z miłością, romantyzmem czy chwilami uniesienia nijak mi się one kojarzą.

Dlatego my takiego święta obchodzić nie zamierzamy. Nie kupię w sobotę żadnych kwiatów, które zresztą kosztować będą dwa, a może i trzy razy drożej. Nie kupię żadnej bombonierki, bo za tydzień, bądź dwa kosztować będzie trzy razy mniej. Poza tym kupię ją wtedy, kiedy my będziemy mieli ochotę na ukryte w niej czekoladki. Nie pójdę do knajpy nabitej ludźmi, żeby wyjść z niej chudszym tylko w porfelu.

Przyznajcie się, pomyśleliście teraz... to materialista jeden :). Więc powiem Wam co zrobię. W ten dzień będę sobą. Bo to o to właśnie idzie. Aby okazywać swoje uczucie na co dzień. Aby odczuwalne ono było dla naszych bliskich w naszym codziennym zachowaniu. Nie potrzebny mi jakiś zakichany dzień, żeby powiedzieć żonie, że ją kocham lub żeby wziąć córkę na ręce i ją wycmokać. Powiem Wam więcej, 15 i 16 lutego też taki będę i nikt mnie nie zmusi, żebym w tej "zabawie" brał udział. Sam również nic nie chcę. Wszystkiego nie mam, ale mam to, co dla mnie jest najważniejsze – kochającą rodzinę. Córkę i żonę, która nie czeka całego roku, żeby powiedzieć mi coś miłego do ucha.

Chciałbym, abyście ten tekst dobrze zrozumieli. Pozwólcie więc na parę wskazówek. Dla tych, którzy mają na to ochotę, niech będzie przyczynkiem do przemyśleń. Nie odważę się na krytykę kogokolwiek, kto będzie hucznie obchodził Walentynki. Niechaj to czyni. Jednak niech pamięta, że dla okazywania uczuć każdy dzień i miejsce jest dobre. Że rok to nie jeden dzień. Że nie warto ulegać modom, nie zawsze najlepszym, zassanym z jakiegokolwiek kierunku świata. Wreszcie, aby być kochanym, trzeba być dobrym człowiekiem i kochać cały rok. Tylko tyle i aż tyle.

PS. Zgadzać się ze mną można, krytykować nie!
foto: George Hodan

20 przyczyn dla których ponownie chciałbym być dzieckiem

32 comments


Jak dobrze wiecie, często lubię wracać do swoich młodzieńczych lat.
Posiadanie maleńkiego dziecka jeszcze bardziej moje wspomnienia
przywołuje. Przy okazji te wspominki sprawiają mi olbrzymią frajdę.

Nie dalej, jak wczoraj patrząc na moją córeczkę bawiącą się beztrosko małymi bucikami, zacząłem się zastanawiać, czy chciałbym znowu być dzieckiem. Czy chciałbym cofnąć czas i wrócić do tamtych lat. Odpowiedź, jak się pewnie domyślacie, mogła być tylko jedna. No dobrze, ale dlaczego? Co wtedy było takiego fajnego, czego nie ma dzisiaj? Czym różnią się dzisiejsze czasy od tych odległych? Dumając nad tymi, z pozoru prostymi pytaniami, powstała lista 20 przyczyn. Przyczyn, dla których chciałbym ponownie być małym brzdącem. Czas, aby Wam ją zaprezentować. Chciałbym ponownie być dzieckiem...

  1. bo najsmaczniejszym posiłkiem były zielone jabłka zrywane prosto z drzewa w sadzie dziadka
  2. bo żeby spotkać kolegę wystarczyło wyjść na dwór
  3. bo w szkole imponowało się wynikami w nauce lub w sporcie
  4. bo można było kichnąć z pełną buzią zupy i to bez konsekwencji
  5. bo widok chłopaka grającego w gumę z dziewczynami nie oznaczał, że chce zostać dziewczynką
  6. bo kłótnia kończyła się stwierdzeniem: „dobra, już się nie gniewam”
  7. bo kanar nie wlepiał mandatu za brak biletu w autobusie
  8. bo największym kalibrem broni była proca schowana za paskiem
  9. bo wyrazy uwielbienia w stosunku do koleżanek okazywało się bardziej subtelnie
  10. bo chleb z cukrem smakował obłędnie
  11. bo wystarczył jeden przyjaciel z klasy a nie tysiące na portalu społecznościowym
  12. bo można było pisać niewinne listy miłosne
  13. bo czasami mama pozwoliła obejrzeć Kojaka
  14. bo kałuże miały w sobie tak silny magnez, że przyciągały
  15. bo jeden zwykły klocek służył do zobrazowania wszystkiego
  16. bo najlepszym lekarstwem na skaleczenie był buziak mamy
  17. bo szczytem marzeń był elektronik z melodyjkami
  18. bo do zostania Szurkowskim wystarczał tylko jeden kapsel
  19. bo oranżadę jadło się z dłoni a nie piło z plastikowej butelki
  20. bo można było wskoczyć po szkole do antykwariatu i poczytać Kajka i Kokosza
A Wy Drodzy Podglądacze? Dopiszecie coś? Zapraszam, śmiało :).
foto: Todd Quackenbush

Dlaczego dziecko budzi się w nocy?

24 comments


To właśnie pytanie zadawałem sobie dość często.
Przecież wszystko, co robimy z żoną, staramy się robić dobrze, cyklicznie,
z wielką starannością o szczegóły, nie pomijając niczego istotnego.

A jednak co pewien czas zdarzało się, że Adusia budziła się w nocy z płaczem. Co było tego przyczyną? Postanowiłem przyjrzeć się temu problemowi bliżej i wyciągnąć jakieś sensowne wnioski z mojej obserwacji, którymi za chwilę się z Wami podzielę. Zobaczcie, co u nas było częstymi przyczynami budzenia się w nocy naszej córki. Jeśli Wy macie swoje spostrzeżenia, dopisujcie je proszę w komentarzach. Na pewno każda rada będzie przydatną :).

Gdzie jest mój smoczek!

To była u nas zdecydowanie pierwsza przyczyna, przez którą nasze dziecko przebudzało się w nocy. Ile razy wstawaliśmy, szukaliśmy w ciemnościach tego małego, cholernego przedmiotu (posiadającego jedną charakterystyczną cechę, lubi się ukryć w miejscu, gdzie nie można go znaleźć), aby dostarczyć go do ust małego skowronka, to nasze. Bywało, że Adzie poszukiwanie smoczka na śpiocha szło znacznie szybciej niż nam i tym potrafiła rozłożyć nas na łopatki :). Gorzej było, kiedy ten zapodział się tak, że dziecko zdążyło się całkowicie wybudzić.

Zaczął „ząbek boleć bobra”

I trudno się dziwić tej sytuacji. Nie śpi nam się przecież komfortowo, kiedy jamę ustną drąży przenikliwy ból zęba. Naszej bidulce zęby zaczęły iść lawinowo. W nabrzmiałe dziąsła, w których widać już kolejarskie zęby (co stacja to tyci ząbek), bierze dosłownie wszystko. Co robić w takiej sytuacji. Tu jest znaczne szersze pole manewru, niż w poprzedniej przyczynie. Na szczęście na rynku znajduje się wiele medykamentów, od homeopatycznych po silne leki przeciwzapalne czy przeciwgorączkowe, które można podawać już od trzeciego miesiąca życia a które mogą zneutralizować na jakiś czas ząbkowe niedogodności. Jednak najprostszym sposobem jest podanie dziecku przed snem melisę. Na zęby bezpośrednio nie pomoże, ale na pewno uspokoi naszego robaczka.

Ząbek to nie wszystko

Najprościej jest, gdy gołym okiem widać, że dziecko choruje. My od samego początku zmagaliśmy się z atopowym zapaleniem skóry. Ten dyskomfort skutecznie uniemożliwiał Adzie spokojny sen. Robiliśmy, co w naszej mocy, aby ulżyć córce. Między innymi ostra dieta mamy oraz moc preparatów, które miały ograniczyć swędzenie i powstawanie nowych plam. Gorzej jest, kiedy choroba kryje się głęboko, pokazując tylko część objawów.

„Uch - jak gorąco! Uff - jak gorąco!”

Temperatura pomieszczenia ma bezpośredni wpływ na komfort snu naszego dziecka. Sztuką jest dobrać ją tak, aby nie było ani za gorąco, ani za zimno. Ja mam z tym problem, bo jestem istotą nad wyraz ciepłolubną. Kiedy się ubieram, bo przecie zimno, żona się rozbiera, bo za gorąco. Zawsze się zastanawiam, kto przegina. Jak dobrać temperaturę w pokoju dziecka? Jedni powiadają, że powinna wynosić 20 stopni, inni zaś, że 18. Należałoby pamiętać przy tej okazji o jeszcze jednej sprawie. Przed snem powinno się pokój przewietrzyć. Dodatkowo stosuję jeszcze nawilżacz powietrza.

„Pielucha zwykła tetrowa będzie (tutaj) bohaterką”

Mimo, że pielucha jednorazowa powinna wytrzymać 12 godzin, to jednak często ona staje się przyczyną zakłócania snu dziecka. Nie raz Mysza spompowała się w nocy tak mocno, że trzeba było szybko ją przewijać. Po takiej akcji dziecko spokojnie spało dalej.

Nocna przekąska

Głód również może spowodować wybudzenie naszej pociechy. Przy mniejszym dziecku sprawa jest oczywista. Przy większym jednak odradzałbym takie postępowanie. Dlaczego? A chce Wam się co noc wstawać, szykować butelki, dorabiać mleka itd.? Mnie nie. Więc o jedzeniu moja Żaba może zapomnieć. Nie będę jej do takiego rytuału przyzwyczajał a sądzę, że szybko wpadłaby w nawyk. W zamian proponuję dwie metody. Pierwsza polega na podaniu dziecku większej ilości mleka przed snem. Druga zaś... o tym za chwilę.

Małe dziecko też nie wielbłąd

Sami potrafimy przebudzić się z tego prozaicznego powodu w nocy. Nie inaczej jest z dzieckiem. Gdy jest upalna noc lub zbyt ciepło w pomieszczeniu, możemy być pewni, że maluch przypomni o sobie. Zresztą woda to fantastyczne rozwiązanie na głód malucha.

„Nic, ... chciałem się tylko upewnić, że jesteś”

Ta sytuacja jest u nas na porządku dziennym, a nocnym w szczególności. Mysza nie wyobraża sobie jakiejkolwiek egzystencji bez mamy. Mama musi być w każdej chwili na wyciągnięcie ręki. Dlatego też w nocy układa się tak, aby czuć mamę nogą lub ręką. Często się przebudza na szybką kontrolę. Gdyby okazało się, że mamy nie ma lub zamiast mamy jest ktoś inny (np. ja), jest wielki płacz i lament. Mam nadzieję, że z tego wyrośnie i to jak najszybciej.

„Dzień cudowny... Lecz czy głowa ma wytrzyma?”

Nasze małe dziecko codziennie poznaje otaczający je świat. Doświadcza nowych przeżyć. Znajduje się w nowych sytuacjach. Wszystko to może się odbić na późniejszym śnie. Właśnie wtedy nowe informacje próbuje poukładać sobie na półkach w maleńkiej głowie. Dlatego trzeba pamiętać, aby dziecko emocjonalnie „schłodzić”. Kąpiel, masaż czy zwykłe przytulenie i pogłaskanie powinno w tym pomóc.

Właśnie przeczytaliście główne powody przebudzania się mojego dziecka w nocy. Pewnie można by tu wymieniać wiele innych przyczyn takich zaburzeń. Mnie samemu przyszły właśnie do głowy choćby za długi sen w dzień, czy zwracanie uwagi na to, by dziecko spało w miejscu, gdzie zasnęło. A może jest zbyt głośno, bądź właśnie ściągnięte prześcieradło wchodzi mu pod łopatkę. Mam nadzieję, że ci, którzy mają problem z budzeniem się dziecka w nocy znaleźli tu odpowiedź.

Co potrafi moje roczne dziecko

22 comments


Roczek minął nawet nie wiadomo kiedy. Czas zdać relację, czego moja mała Dusia nauczyła się i co potrafi. Jak zwykle przy takim zestawieniu proszę wszystkich czytających o to, aby nie porównywali osiągnięć Dusi ze swoimi dziećmi.

Dobrze przecież wiemy, że każde dziecko “leci” własnym tempem, więc jeśli okaże się zaraz, że Twoje dziecko czegoś jeszcze nie umie, nie przejmuj się. Za chwilę może rozwojowo eksplodować i przegoni rówieśników :). Moja Mysz pewnie też wszystkiego, co powinna nie pojęła, więc luzik.

Przede wszystkim gołym okiem widać, że z nieporadnego maluszka Mysza zmieniła się w małą panienkę. Tak naprawdę doszło to do mnie dopiero, kiedy zobaczyłem ją w kreacji urodzinowej. Ada zwraca na siebie uwagę głośnym krzykiem lub piskiem. Większość czasu Dusia spędza na stojaka. Już ładnie sama chodzi i o raczkowaniu raczej zapomniała. Jest bardzo ciekawa otaczającego ją świata. Dlatego trzeba na nią uważać, bo lubi wkładać śnupkę we wszystkie zakamarki domu. Między innymi wspina się na paluszkach, żeby podejrzeć, co znajduje się na stole. Nie trzeba dodawać, że z przyjemnością ściągnęłaby wszystko z blatu. Nie inaczej jest z naszymi ubraniami, kocami, itp.

Ada jest bardzo silna. Potrafi złapać i unieść ciężkie pudło z drewnianymi klockami. Na jej siłę zwróciła ostatnio swoją uwagę pielęgniarka, nie mogąc utrzymać małej rączki przy pobieraniu krwi. Mysza coraz więcej mówi. Na razie w swoim języku, ale to trajkotanie zaczyna być coraz bardziej przez nas zauważalne. Mówi nie tylko, gdy przebywa z nami, ale także, gdy bawi się sama. W ogóle stała się bardziej towarzyska i radosna. Jej ulubionym zajęciem stało się zaczepianie ojca. Od niedawna zaczęła się przytulać. Wygląda, jakby próbowała stracony czas nadrobić, bo przytula się do wszystkich i wszystkiego: rodzice, babcie, ciocie, wujkowie, zwierzaki, maskotki, poduszki czy rowerek, nie ma to dla niej większego znaczenia. Jest maminą przylepą. Kiedy ta ginie jej z oczy, natychmiast Ada rusza na poszukiwania. Nie chce zostawać pod opieką babci a i czasami z tatą jest problem. Ze snem nic się nie zmieniło. Swojego łóżeczka nie cierpi a przy zasypianiu niezbędnym elementem jest mama. Bez niej nie ma co nawet próbować kłaść małej. Ponieważ śpi na łóżku, musimy bardzo uważać, aby po przebudzeniu z niego nie spadła. Gdy otwiera oczka pierwszym odruchem jest szukanie mamy. Z reguły przesypia całą noc od dziewiątej wieczorem do ósmej rano. Zdarza się czasami, że Mysza wierci się w nocy. Najczęściej spowodowane jest to mokrą pieluchą. W dzień kładzie się na 1,5 godziny. Czasami zdarza się, że położy się drugi raz, lecz tym razem sen nie trwa dłużej niż około 40 minut.

Ada umie pokazywać, co chce, wskazując paluszkami i wydając przy tym gromkie: “Yyyyy”. Jeśli tego nie dostanie potrafi wyrazić swoje niezadowolenie. Potrafi też sama zająć się zabawą. Umie także bawić się z innymi dziećmi, nie będąc przy tym zbyt zaborczą. Do tej pory jej zabawa klockami polegała na rozbieraniu budowli. Od jakiegoś czasu, na razie z mizernym skutkiem, próbuję klocki składać. Potrafi wziąć w jedną rączkę parę przedmiotów. Tak naprawdę jej ulubioną zabawą jest wyjmowanie z pudełek, wkładanie i przenoszenie wszystkich zabawek. Choć trzeba przyznać, że z równym upodobaniem zrzuca wszystko na ziemię i czeka, aż ktoś zrzucone rzeczy jej poda.

Wydaje się, że Mysza dużo rozumie. Wykonuje proste polecenia, np. poda przedmiot lub wskaże, gdzie on jest. Rozumie, kiedy mówię, że czegoś nie wolno. Czasami pokornie się do polecenia stosuje, czasami jednak z wielkim uśmiechem na twarzy broi dalej. Potrafi pokazać, gdzie osoba, bądź lalka ma oko, buzię, nos czy ucho. Umie robić kosi-kosi. W robieniu pa-pa jest nadal oporna.

Z wielkim impetem ruszyły się ząbki. Na razie widocznych w różnym stopniu wychodzenia jest osiem. Z tego powodu Ada bierze wszystko, co popadnie do buzi, ale za to nie ślini się. Jeśli chodzi o jedzenie, to po przebudzeniu Mysza ma serwowane 160ml mleczka (bo więcej nie wypije). Przed południem raczona jest owocami. Czasami zagęszczamy je kaszką owsianą, razową lub orkiszową. Dostaje także wędlinkę i kawałek chlebka (staramy się, aby takie rzeczy jadła sama, robiąc przy tym wokół siebie niezły bajzel). Obiad to z reguły zupka z mięskiem. Ze słoiczka lub ugotowana uprzednio przez mamę. Siedemnasta – osiemnasta to pora na kaszkę najczęściej ryżową. Na podwieczorek dostaje też jajko lub kisiel. Dzień kończymy solidną dawką mleczka. Do tego menu trzeba dodać podżeranie ziemniaczków, kiedy rodzice jedzą obiad. Wiemy dobrze, że kiedy my zaczynamy jeść, Mysza będzie chciała coś wyszarpnąć dla siebie, dlatego staramy się jeść wspólnie z Adą, sadzając ją w foteliku. W ciągu dnia Ada dostaje też paluszki, jabłko, chrupki czy marchewkę do ręki. Pije soki, herbatkę, mamusiny kompocik lub wodę.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...