Jajka zabawki dla dzieci

4 comments


W jaki sposób poprawić koordynację i spostrzegawczość dziecka? Pewnie sposobów znacie wiele. My akurat używamy do tego jaj. Otóż udało nam się kupić 6 sprytnych plasticzanych jajek. Z zewnątrz nic ciekawego, wyglądają ni mniej, ni więcej tylko tak, jak jaja winny wyglądać. Dzięki temu używamy ich także do zwykłej zabawy w gotowanie. Cały bajer ukryty jest jednak wewnątrz. Każde jajko w środku posiada inny kształt. Tylko połówki jaj o tym samym kształcie pasują do siebie. Dzięki temu można je bezproblemowo połączyć. Prócz tego każdy kształt oznaczony jest tym samym, różnym od innych, kolorem.

Po paru dniach zabawy muszę przyznać, że to fajny pomysł na przyjemną naukę rozpoznawania kolorów, kształtów i poprawę dziecięcej koordynacji oko-ręka. Dodam jeszcze, że zabawka posiada gładką, miłą w dotyku powierzchnię. Łączenie elementów nie sprawi problemu żadnemu dziecku. Dodatkowo producent zapewnienia, że użyte do produkcji materiały nie są szkodliwe dla skóry dziecka. My kupiliśmy komplet sześciu jajek, ale w sprzedaży widziałem też tuzin.

Źródło zdjęcia: internet

Moje dziecko skończyło 21 miesięcy

4 comments


Trudno mi w to uwierzyć, ale dwadzieścia jeden miesięcy naszej wspólnej zabawy dobiegło końca. Czas zatem na kolejny post z cyklu: "Moje dziecko skończyło...". Oto co udało się nam osiągnąć, czym możemy się pochwalić. W końcu, co zawaliliśmy i trzeba się wziąć do roboty.

Otóż Duszek przez lato bardzo urósł i dziś mierzy 83 cm. Dlatego wrzesień był miesiącem wymiany garderoby na nową – większą. Niestety naszą słabą stroną jest dalej waga. 9,600 to mało, choć w siatce centyli podobno jeszcze się mieści. Mam wrażenie, że przemianę materii odziedziczyła po rodzicach, z których każde do grubasów nie należało. Trzeba powiedzieć, że Dusia, jak na swoją wagę, je i to sporo. Dzień zaczynamy butlą z mieszanką mleka pepti, zwykłego oraz kaszki. Później dostaje jajko lub parówki albo serek homogenizowany. Do tego bułka słodka lub banan. Na obiad serwujemy jej nasze posiłki, ponieważ od pewnego momentu nie jest zainteresowana obiadkami ze słoiczków. Po południu dostaje kanapkę z wędliną i owoce lub ciasteczka. Na dobranoc prócz dobrego słowa raczymy ją jeszcze mlekiem 150 –180 ml. Oczywiście prócz tego wszystkiego Misia dojada. A to, gdy tata wraca z pracy, a to, gdy mama wraca z zakupów, itd. Większość posiłków je sama. Potrafi w miarę sprawnie operować łyżką i widelczykiem.

Ada na co dzień jest aktywna i wszędobylska. Nic nie umknie jej uwagi. Lubi wsadzać ciekawskiego noska wszędzie tam, gdzie coś się dzieje. Otworzyła się bardziej na ludzi i przestała być dzikuskiem, choć poznając nową osobę na początku jest nieufna. Coraz częściej potrafi sama zająć się zabawą. Do jej najbardziej ulubionych należą gotowanie i opieka nad lalką. Tutaj, naśladując nas, przebiera, karmi, nosi, usypia wszystkie lalki. Lubi też układać klocki i wychodzi jej to już całkiem nieźle. Ma już swoje koleżanki, z którymi bardzo ładnie się bawi.

Misia lubi, kiedy jej czytamy. Sama dobiera nam książki, które chce usłyszeć. Siada też koło nas i sama próbuje „czytać”, wydobywając przy tym śmieszne dźwięki. Ponieważ nauczyła się większości bajek, potrafi nas znienacka skontrolować. Jeśli stwierdzi, że czytamy z pamięci, umie znaleźć odpowiednią książkę z właściwą bajką. Rozpoznaje w książkach zwierzątka, potrafi także pokazać podstawowe części ciała ludzkiego.

Ada mówi tylko zdawkowe słowa. Natomiast bardzo dużo rozumie i zauważalna jest logika w myśleniu i przewidywaniu (np.: kiedy coś się jej zepsuje i mnie nie ma, potrafi czekać i pamiętać o tym. Kiedy się pojawiam od razy mnie o tym po swojemu informuje i prowadzi na miejsce). Przy okazji, jej ulubionym narzędziem jest śrubokręt, który przy każdej okazji z uporem maniaka zabiera ojcu. Mimo małego zakresu słownictwa, potrafi doskonale wytłumaczyć, o co jej chodzi używając do tego gestykulacji. Ma swoje fochy, które nad wyraz uzewnętrznia zwłaszcza, jeśli coś pójdzie nie po jej myśli. Potrafi także odróżnić złe postępowanie od dobrego. Umie też przeprosić.

Stara się też uczestniczyć w naszym codziennym życiu (na zdjęciu w swoim ulubionym miejscu, czyli na kuchennym blacie). Lubi rozpakowywać torby z zakupami i chować produkty w odpowiednie miejsca. Sama wyrzuca śmieci do kosza. Pomaga przy sprzątaniu mieszkania (odkurzanie, mycie podłóg).

Jednak najbardziej lubi przymierzać ciuszki. Mogłaby na tym zajęciu spędzać całe dnie. Nie przepada za telewizyjnymi bajkami. W ogóle telewizor mógłby dla niej nie istnieć. No może tylko przy śniadaniu, wtedy lubi się pogapić przez parę minut. Za to uwielbia piosenki z youtube. Lubi patrzeć na zwierzakowe animacje tańczące w rytm dźwięków. Czasami też zbiera jej się na podrygi.

Chodzi i biega bez problemu. Sama pokonuje też niskie schody. Wspaniale kopie piłkę. Codziennie w domu musimy odbyć krótki trening, podczas którego tata musi coraz bardziej uważać na to, aby córka nie stłukła jakiegoś wazonu. Zaczyna powoli korzystać z nocnika, choć częściej sygnalizuje chęć skorzystania po fakcie :).

Generalnie Dusia jest pogodnym, ciekawym świata dzieckiem. A no i oczywiście kocham ją :).

Pamięci W. Ł.

1 comment


Wyszłaś, cichutko, bez pożegnania.
Za róg, na chwilkę.
Zaraz wrócisz, przecież inaczej być nie może.
Nie zostawiłaś mnie jednak samego.

Została zawsze pogodna twarz, na której próżno by szukać zdenerwowania.
Twój obraz drobnej kobiety na fotelu ukrytym w cieniu pokoju.
Smak herbaty, zwyczajnie niezwyczajnej, bo nadzwyczajnie wonnej Twojej mieszanki.
Zapach drożdżowca, co tydzień czekającego cierpliwie w spiżarence na gości.
Bezowocne próby nauczenia mnie jedzenia tych cholernych zimnych nóżek.
Ściana czerwoniutkich porzeczek prowadząca za rękę do Twojego ogrodu.
Misternie wypracowane rabaty kwiatów, których najlepszy malarz by nie oddał.
Uśmiechające się jabłka wiszące na uginających się pod ich ciężarem gałęziach.
Pokorne kury ustawione w szeregu i czekające co świt na garść ziarna.

Dziwisz się drogi przechodniu, że już, że tylko tyle?
Tylko tyle i aż tyle.
I żaden deszcz nie zdoła zmyć tych obrazów wykutych w mojej pamięci.

A teraz? A teraz już śpij, odpocznij, dobranoc.
Autor zdjęcia: Andrea Pesce

Chopinowski balsam

2 comments


Nie zgadniecie, jaką frajdę aplikowałem sobie przez ostatnie trzy wieczory. Wszystko za sprawą... Konkursu Chopinowskiego. Nawet nie przypuszczałem, że może mnie tak wciągnąć. Muzyka klasyczna odkąd pamiętam przewija się wokół mnie. Lubię posłuchać klasyków, ale Chopin? Do tej pory wydawało mi się to niemożliwe. Jakoś nigdy mi nie podchodził. Trudno nawet powiedzieć dlaczego. Po prostu nie i tyle.

I tak trzy dni temu niefortunnie przełączyłem kanał na TVP Kultura. A tu jakiś młody jegomość skacze po klawiaturze fortepianu. Zostawiłem kanał zajmując się dalej swoimi sprawami. I tak nuta po nucie, takt po takcie, coraz więcej dźwięków wpadało mi do ucha. Coraz barwniejszy klimat tworzył się wokół mnie. Spotęgowany może tym bardziej, że trafiłem na koncerty   finalistów konkursu. To była prawdziwa rozkosz dla ducha. Ten nastrój przypominał mi jako żywo chwile terminowania w pracowni malarskiej mojego mistrza. To właśnie tam prócz ręki miałem okazję "trenować" także ucho przy rytmach klasycznych dźwięków.

Ale wracając do samego konkursu, prócz uciech duchowych skłonił mnie on także do zadumy. Po pierwsze zastanawiam się, jak to możliwe, aby takie wydarzenie, jedno z najważniejszych o ile nie najważniejsze w kraju miało tak słabą promocję. Nie przypominam sobie banerów, reklam, spotów i ciągłego trąbienia o nim. Widocznie organizatorzy uznali, że wszyscy doskonale wszystko wiedzą. Druga sprawa to media. Cały konkurs praktycznie przeszedł niezauważony pomijając oczywiście informacje o zwycięzcach (prócz radiowej Dwójki i Kultury rzecz jasna). A przepraszam, jeden z tabloidów zamieścił artykuł, w którym opisał, jak umierali zwycięzcy poprzednich konkursów. Czy tylko na tyle stać nasze media? Zastanawiam się także czy takie wydarzenie zostało dobrze wykorzystane edukacyjnie. Czy ci najmłodsi mieli możliwość spotkać się z muzyką przez duże M. Czy na lekcjach muzyki miast udawać, że czegoś się uczą, mogli w ciszy posłuchać wykonań młodych mistrzów czy słów komentatorów świetnie tłumaczących muzyczne zawiłości. Czy udało się położyć podwaliny pod nowe pokolenie melomanów? I czy w ogóle podjęto próbę nauki odczuwania i interpretowania muzyki klasycznej przez młodzież?

Kończąc doszedłem także do jednego, jakże dla mnie ważnego wniosku. Zdecydowanie za mało w mojej rodzinie muzyki klasycznej. Więcej jej było, kiedy Mysza była jeszcze w brzuszku niż teraz. Ta sprawa zdecydowanie wymaga poprawy z mojej strony, wszak pochodzę z małej mieściny, ale chlubiącej się tym, że także posiada laureata Konkursu Chopinowskiego. Było to co prawda dawno, ale w końcu zobowiązuje.
Autor zdjęcia: Simon Whiley

Witajcie Cyberprzyjaciele!

2 comments


Oj długo mnie tu nie było, długo. Na tyle długo, aby móc powiedzieć, że się stęskniłem. Ostatnio zaczęło mi brakować codziennych obowiązków związanych z dzieleniem się tym, co u mnie i Ady. Ciekaw też jestem, co u Was. Oczywiście przyznaję, od czasu do czasu podglądam Wasze posty, ale bieżącą "inwigilacją" tego bym raczej nie nazwał :). Mam ochotę zagościć tu na dłużej, choć wiem, że czasu co kot napłakał. Ostatnio wiele w swoim życiu zmieniam, może więc i temu postanowieniu sprostam.

Co u nas? Adunia rośnie i jest już sporą, pogodną dziewczynką. Niestety jest coraz bardziej nieusłuchana i uparta, pokazując to dobitnie od czasu do czasu. Chyba nie muszę dodawać, że pod tym względem do taty (oazy cnót wszelakich... haha) się nie upodobniła. Oczywiście stare problemy pozostają nierozwiązane. Dalej nie wyobraża sobie spać bez mamy, pokazując co wieczór palcem tacie, gdzie jego miejsce (czyli w innym pokoju). Dalej nie nazbyt przybiera na wadze a jeśli już troszkę się poprawi, zaraz trafia się jakieś chorubsko i zabawę zaczynamy od nowa. Obecnie też mamy w domu mały szpital. Dziewczyny powoli wychodzą, choć u małej znów pojawił się dziwny kaszel. Dziś pobraliśmy krew i jutro do lekarza na sprawdzenie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

A u mnie? Tak jak pisałem, trochę zmian. Chyba najważniejszą jest rzucenie palenia po 20 latach. W sumie z hasłem „rzucenie palenia” trzeba uważać, bo człowiek nie zna dnia ani godziny. Tak czy inaczej to już trzeci miesiąc. Jak na mnie to bardzo dużo. Poza tym zacząłem się w miarę normalnie odżywiać. Wiecie węgle, białko, tłuszcze itd. Wyobraźcie sobie, że nawet wszystko kontroluję, aby zachować odpowiednie proporcje. A na domiar tego staram się przestrzegać stałych pór posiłków. Tak mi się porobiło :). Ale to nie wszystko. Żeby zająć czymś myśli i łapy, zacząłem z powrotem tachać ciężary. Z lewa na prawo, z prawa na lewo, z dołu do góry i z powrotem. Parę razy się nad tym zastanawiałem, co się stało i jedyne co mi przyszło do głowy to to, że zaczęła się nowa siedmiolatka. Może to jest przyczyna? Zmian i postanowień jest jeszcze więcej, choćby chęć przeczytania wszystkich książek z Herkulesem Poirot w roli głównej. Już je mam i w wolnym czasie staram się im oddawać.
Na dziś już koniec. Więcej postaram się zdradzić w następnych postach, na które zapraszam. Trzymajcie się ciepło :)
Autor zdjęcia: Gagilas
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...