Codziennie powstają miliony zabawek. Codziennie obdarowane zostają nimi tysiące dzieci. Jedne są świetne, przy innych zastanawiam się, z którego szpitala psychiatrycznego pochodzi ich twórca. Moja córka posiada sporo zabawek, czyli znacznie więcej, niż zakładałem na początku. Kiedyś chciałem, aby ich ilość była niewielka. Jednak rodzina, znajomi, znajomi znajomych byli nad wyraz hojni. Oczywiście niektórymi z nich bawi się często. O istnieniu innych przypomina sobie dopiero, kiedy wyrzuca wszystkie na dywan. Są też takie „zabawki”, przy których nie przejdzie spokojnie. Które posiadają niewidzialny magnez, niepozwalający oderwać od nich oczu. I dziś właśnie słowo o nich.
To jej miłość odkąd pamiętam. Przepada za każdego rodzaju przewodem, choć trzeba przyznać, że upodobała sobie najbardziej przewód od odkurzacza. Tak ma i już.
Wytypowałem osiem rzeczy, którymi moja córka bawi się najchętniej. Przy zabawie którymi zaangażowanie i radość dziecka jest największa. Oto one (kolejność przypadkowa):
- Kaloryfer z termostatem To miejsce, w którym Ada melduje się przynajmniej raz dziennie. Popatrzy, podotyka, postuka kamionką, pokręci termostatem. Wszystko stara się robić na tyle cicho, aby rodzice nic nie słyszeli.
- Przewody To jej miłość odkąd pamiętam. Przepada za każdego rodzaju przewodem, choć trzeba przyznać, że upodobała sobie najbardziej przewód od odkurzacza. Trudno wyczuć dlaczego. Gdy tylko przychodzi czas odkurzania, od razu jest przy mnie i swoimi małymi łapkami majstruje przy przewodzie. Wyciąga go, rozciąga, przenosi z uporem maniaka z miejsca na miejsce.
- Buty Kiedy dziecko jest niesforne, marudne, najlepszym sposobem na neutrealizację tego stanu są buty. Posiadamy niewielki worek z dziecięcymi butami. Z części z nich Mysz już wyrosła, niektóre jeszcze na nią czekają. Tym właśnie workiem moje dziecko potrafi się zająć przez dłuższy czas. Nie interesuje ją wtedy, czy jest ktokolwiek obok niej. Jedyne co słychać, to cichutkie odgłosy zachwytu. Buty to świetny pomysł dla zmęczonych rodziców.
- Ciuchy Nie inaczej jest z ciuchami wszelkiej maści. Zresztą już dawno zauważyłem, że buty i ciuchy moja Mysza wprost ubóstwia. Gdy tylko na horyzoncie pojawia się jakiś fatałaszek, moja córka jest pierwsza. Gdy szafa jest niedomknięta, Mysza od razu melduje się przy niej i zaprowadza swoje porządki.
- Drzwiczki Ilekroć stracimy ją na chwilę z oka a w pobliżu są drzwiczki, można być pewnym, że nakryjemy ją przy ich otwieraniu. Czasami jej zachowanie sprawia wrażenie mantry. Bo ile razy można otworzyć i zamknąć drzwi. Odpowiedź brzmi: nieskończoną ilość razy.
- Pilot, klawiatura, telefon komórkowy To zestaw obowiązkowy każdego malucha. Również nasza pociecha go posiada. Ale co z tego. Najlepszy telefon to ten, przez którego właśnie rozmawia mama. Najlepsza klawa to ta, na której właśnie pisze tata. Z pilotem jest dokładnie tak samo.
- Drewniane łyżki Spośród wszystkich kuchennych gadżetów właśnie one wysuwają się na czoło. Kiedy tylko Mysza dorwie się do kuchennej szuflady, od razu wyciąga z niej zestaw drewnianych łyżek, którymi może bawić się długimi minutami.
- Gazeta Tu nie ma co się rozpisywać. Młoda pochłania wszystko, od gazetek reklamowych do opasłych magazynów.
foto: Vitaly Sokolovsky
Widze ze nasze corki lubia te same zabawki:) u nas na 1miejscu piloty, telefony. 2miejsce drzwi z szafy . 3miejsce gniazdka i kable:) a nastepnie ksiazeczki i inne zabawki:)
OdpowiedzUsuńAch te łobuziaki. Czego to one nie wymyślą... a co będzie później? Strach się bać :).
UsuńSynio jak był mały o uwielbiał telefony i piloty i drzwiczki. Teraz świata nie widzi poza naklejkami i rowerem/hulajnogą :)
OdpowiedzUsuńSam jestem ciekaw na co się moja Mysz się przerzuci, kiedy trochę podrośnie.
UsuńU nas podobnie, choć na pierwszym miejscu są zdecydowanie kartony:). A ciuchy to wiesz, normalny objaw każdej kobiety, nawet malutkiej:).
OdpowiedzUsuńNo wiesz... i tu jest problem, bo dla mnie temat ciuchów nie istnieje, ale co zrobić :).
UsuńButy! Ale tylko moje i na obcasach. W efekcie czego musiałam wynieść je do piwnicy w obawie o wykładzinę, połamane nogi córy i połamane obcasy. Powiem szczerze, że córa trzyma mnie w tym względzie na smyczy... Nie pamiętam kiedy miałam fajne buty na nogach, a tu wiosna idzie i z nią terroryzm córy ...:P
OdpowiedzUsuńHi, hi, widzę, że terroryzm kwitnie w czystej postaci :). Cóż, Mela po prostu jest zapatrzona w mamusię. Poczekaj jeszcze troszkę i zacznie podbierać Ci ciuszki :))
UsuńWyobraź sobie, że ona już mi to komunikuje. Co trzeci dzień mi powtarza: jak urosnę będę wkładać Twoją piżamkę albo jak urosnę będę nosić Twoją spódnicę- w zależności czy podoba jej się to, co zakładam. Nie mówiąc o tym jak przekonuje mnie, że będzie się malować :P Co akurat mnie trwoży i dziwi, bo ja się w zasadzie na maluję :P Ale cóż moja córką jest doskonalszą wersją kobiety ;)
UsuńPamiętasz, jak mówiłem, że Ci się zacznie? Kłamałem! Już Ci się zaczęło :)).
UsuńMoi chlopcy do dzisiaj uwielbiaja telefon, ale tylko wtedy, gdy sie przez niego rozmawia :) kabelki tez lubili jak byli mlodsi I termostat :) teraz wydaje mi sie to juz takie odlegle, a przeciez nadal sa tacy mali ;)
OdpowiedzUsuńFakt, czas cały czas gna do przodu. Wczoraj przeglądałem zdjęcia Myszy. Jeszcze chwilkę temu była tak maleńka, a teraz buszuje po całym mieszkaniu łobuziak jeden :).
UsuńDzięki za odwiedziny. Choć gdzieś tam miałam świadomość, że ojcowie też prowadzą blogi, to nigdy takowego nie widziałam (wstyd). Także bardzo się cieszę, że tu trafiłam:). U nas jest bardzo podobnie, do tego dorzuciłabym szafki, stoły i wszystkie inne "szczyty" na które trzeba się wspiąć.
OdpowiedzUsuńMiło mi, zapraszam częściej :). Pięknie to nazwałaś. Moja Mysz także stara się wszystkie szczyty zdobywać. Kiedy takowy do swojej korony zaliczy, od razu z niego złazi, aby wspiąć się na następny. Energi ma po prostu za czworo :).
Usuńu nas jeszcze bym dodała do Twojej listy kocią miskę, szufladę z kaszą, mąką itp., no i oczywiście talerze....
OdpowiedzUsuńMy kota nie posiadamy, więc temat kociej miski na szczęście nas nie dotyczy. Talerzami też się nie pasjonuje, ale czekać kiedy i to i garnki odkryje. Wtedy naprawdę się zacznie :).
UsuńTrzy ostatnie punkty to również ulubione zabawki moich chłopaków. Może już nie teraz bo teraz to oni, jak sami o sobie mówią są już duzi, ale wcześniej.... Każda gazeta, gazetka reklamowa czy ulotka była obracana w drobniutkie konfetti. Pilot obśliniany do granic możliwości, a drewniane łyżki poobgryzane :)
OdpowiedzUsuńO to się teraz widzę poważniaki zrobili :). Nie dalej, jak wczoraj Mysz znów dorwała gazetkę reklamową i za nic nie można jej było tego odebrać. Mnie w udziale przypadło chodzenie i zbieranie gazetowych resztek. Ciężkie to życie ojca :).
UsuńGeneralnie nie mają chyba racji bytu zakupy drogich zabawek. Dziecku niewiele do szczęścia potrzeba. U nas podobnie furorę robią: drzwiczki różnej maści, grzejnik z termostatem, przewody i laptop niestety. Pilot już się znudził;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że nie mają. Moja Mysz od trzech dni zakochana jest w "obsłudze" edytora tekstu. Ile to się przy tym nagada... a ile nowych skrótów odkrywa, których ojciec nie używał...
UsuńOstatnio oglądałam album ze zdjęciami a tam ok roczna Iza uchwycona na zdjęciu jak grzebie w kablach, wyciąga i próbuje wsadzić pendriva do komputera, a i jeszcze z mnóstwem rozsypanych płyt na podłodze. Tak czasami nie potrzeba zabawek :)
OdpowiedzUsuńUrocze prawda? Samo życie :). Pozdrowionka
UsuńO! Mistrzostwo, u nas te same ulubione zabawki!! Kabelki, firanki, zawartość szafek kuchennych, pilot, telefon itd Kabelki były miłością naszego synka, jedyny uspokajacz i pochłaniacz jego czasu ;) Tola uwielbia telefon, plastikowe butelki, skarby kuchni i buty/kapcie nie swoje rzecz jasna :)
OdpowiedzUsuńA z ilością zabawek jaką posiadamy mam to samo i co śmieszne, my prawie nic z tych rzeczy nie kupiliśmy :)
pozdrawiam
No to powiem Ci, że za firankami Adunia akurat nie przepada. Dziwne, jak na małą kobitkę. Hm właśnie zdałem sobie sprawę z tego co będzie, kiedy odkryje garnki i możliwość "gry" na nich. Stopery, gdzie są stopery... :) Pozdrowieczki
UsuńMoja Julka uwielbia wszystko co nie służy do zabawy. A jak zobaczy w pobliżu telefon komórkowy, to zabiera go i po cichutku włącza sobie grę. Ma dopiero 18miesiecy a nasze telefony są dla niej dodatkową zabawką. Przeraża mnie to. Ograniczamy dostępne do telefonu ale nie zawsze się da.
OdpowiedzUsuńNaslonecznej.blogspot.com
Moja jeszcze włączyć nic nie umie, ale kiedy tylko telefon jej zgaśnie, od razu go przynosi i oznajmia gromkim "yyyyy", co w dowolnym tłumaczeniu oznacza: "włącz mi" :).
UsuńKaloryfery, buty i ubrania uwielbiają chyba wszystkie dzieci. Moja córka dodatkowo lubi siedzieć sobie z Azorkiem w kojcu i razem bawią się jego zabawkami ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!