Zróbmy sobie Kubusia

24 comments

Dziś słów parę o nakryciu małego złodziejaszka na gorącym uczynku i o wyzwaniu rzuconym przez żonę. Wielkimi krokami zbliżamy się do hucznego świętowania roczku mojej córeczki. Trudno mi dalej uwierzyć, że jest z nami i to już prawie rok. Jak ten czas szybko leci. Rok mija a ja jeszcze dokładnie pamiętam wszystko z dnia, w którym przyszła na świat. Pamiętam, jak gnałem do szpitala mimo tego, że żona mówiła, abym się nie śpieszył. Pamiętam... ach na wspomnienia niedługo przyjdzie czas, więc odłożę tą, dla mnie niewątpliwą przyjemność, na kiedy indziej.

Adunia ładnie się rozwija i rośnie w oczach. Codziennie trenuje chodzenie i widać, że wychodzi jej to coraz lepiej. Wczoraj przeszła 21 kroków i to z zatrzymaniem się i obracaniem. Widać więc, że roczek będzie podeptany. Na dole wychodzi już drugi ząbek i zdaje mi się, że ruszyły się ząbki na górze. Dziś żona zaglądała Małej do buźki i sądzi, że to nie jedynki a chyba dwójki zaczynają się wykluwać. Prócz tego Mysza jest coraz bardziej ciekawska i spostrzegawcza. Nic nie ujdzie jej uwadze. Wszędzie musi zajrzeć, wszystkiego dotknąć a najlepiej jak się da, spróbować. No i zaczyna być nieusłuchana. Mam wrażenie, że łobuzowanie sprawia jej dużą frajdę. Ostatnio żona robiła porządki w szafce ze słodyczami. Ada oczywiście musiała jej towarzyszyć. Dotykała wszystkich opakowań, przekładała je z miejsca na miejsce, pokazując wszystko mamie i wydając przy tym dźwięki zachwytu w stylu: - Ooooo! W pewnym momencie mama zauważyła, że córeczka uspokoiła się i znikła. Po krótkiej akcji poszukiwawczej odkryła, że nasze maleństwo buchnęło jednego cukierka toffi, oddaliło się w zaciszne miejsce, odwinęło część papierka i zaczęło ssać zawartość. Kiedy Mała zobaczyła mamę, wrzuciła na małą buźkę promienny uśmiech i zaprezentowała zdobycz, opisując ją jako: - Abufff. Kto ją nauczył podkradać i odwijać papierek, tego nie wiem. Ale wiem jedno, ubaw był przy tym niezły.

Nowy rok – nowe problemy

Wiedząc, że roczek Ady już niedługo, zaczęliśmy się z żoną zastanawiać, co będzie z receptami na mleko, które Miśka pije. Podglądacze mojego bloga wiedzą, że mamy dość duży problem ze skórą córki. W badaniach alergologicznych nic nie wyszło. Ale na skórze cały czas pojawiają się suche wykwity. Jedne giną a na ich miejsce wychodzą drugie. Po skończeniu roczku pediatra nie będzie mógł już wystawiać recept, bo jakiś urzędnik (wiedzący lepiej, co na skórze mojej córki się pojawia) przy braku pozytywnego wyniku testu alergologicznego może te recepty zakwestionować. Prawdopodobnie z pomocą przyjdzie nam alergolog, który stwierdził, że te wykwity jednoznacznie są oznaką alergii i Ada musi pić do drugiego roku życia owe mleko. Będzie więc wystawiał recepty, ale jak to naprawdę będzie zobaczymy.
A propos chorej służby zdrowia w tym chorym kraju hicior z ostatniej chwili. Chcieliśmy zapisać dziecko do dermatologa. Do tej pory wystarczyło zadzwonić i się umówić. Od tego roku jednak został wprowadzony nakaz posiadania skierowania od swojego lekarza. Jak to pani z wielką szczerością argumentowała przez telefon: - Wszystko po to, aby zmniejszyły się kolejki do lekarza.  Ja proponuję bystrzakom, którzy to wymyślili, aby wprowadzić zakaz odwiedzania lekarza w województwie, w którym się mieszka. Wtedy wszystkie kolejki znikną. I jak tu ma być dobrze?

Narodziny Kubusia

Teraz troszkę z innej beczki. Ci, którzy odwiedzają mój profil fejsbukowy wiedzą, że od niedawna wojuję z Kubusiem... ale od początku. Żona przygotowując się do wykonania tortu dla Ady zaproponowała, abym wykonał do niego dekorację. Pomysł padł na Kubusia Puchatka, który miał powstać z masy cukrowej. Cóż było robić, musiałem się zgodzić mimo, że nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek Kubusia choćby narysował (a przepraszam, popełniłem go na ścianie w pokoju Myszy), o pracy w masie cukrowej nie wspominając. Trzeba więc było przejść do czynów. Dwa wieczorne posiedzenia, parę kolorów masy cukrowej, ciut wyobraźni i powstało to, co widzicie poniżej.


Ciekaw jestem, jak to będzie wyglądało na torcie. Teraz wszystko w rękach mojej żony, choć przyznam, że o to akurat jestem spokojny. Ma dziewczyna wielką smykałkę do takich rzeczy. Dla wszystkich, którzy chcieliby wykonać coś podobnego dla swoich pociech lub zwyczajnie się z nimi pobawić, podaję przepis na masę cukrową: ok. 70 dag cukru pudru, 70 ml zimnej wody, 50 g glukozy spożywczej, 4 płaskie łyżeczki żelatyny, 3 łyżeczki margaryny Palmy i olejek pomarańczowy. Przy wyrabianiu podsypywaliśmy na spód troszkę cukru pudru, aby masa nie przyklejała się do stolnicy. Trzeba jeszcze wspomnieć o kolorach, które uzyskałem dodając do części masy barwniki spożywcze. Wykonane elementy były sklejane lukrem, czyli cukrem pudrem z odrobiną wody. Miłej zabawy :).

24 komentarze:

  1. Genialny Kubuś. Niestety ja nie posiadam zdolności artystycznych i zapewne na roczek Wojtka kupię gotowy tort.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, nie martw się, pewnie posiadasz wiele innych umiejętności, których nie mają inni :)

      Usuń
  2. Swietny ten Kubuś, jestem pod wrażeniem! Sama nie miałabym cierpliwości do tego, żeby bawić się masą plastyczną, ale na szczęście mój mąż bardzo lubi plastyczne zabawy.

    Co do służby zdrowia- proponuję pójść jeszcze dalej- niech rząd zabroni obywatelom chorować, a wtedy żadnych kolejek nie będzie... Brak słów po prostu.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, od takich rzeczy w domu zawsze byłem ja i jak widać zostało :). Ano jedni drugich warci. I politykom i lekarzom chodzi o jedno, wiadomo o co i pacjenta w tym akurat nie ma.

      Usuń
  3. Wow :) Pierwszy raz widzę, żeby facet stworzył takie cudo. Gratulacje :) Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to jest pierwsze Twoje dzieło z masy cukrowej to chyba czas najwyższy zastanowić się czy nie zostać cukiernikiem i nie zacząć na tym zarabiać.
    Kubuś jest po prostu genialny!
    Pokaż koniecznie ukończony tort w całej okazałości. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, ja się do tego nie nadaję :). Jasne, kiedy żona dorobi to, co dla mnie najtrudniejsze, z miłą chęcią pochwalę się :)

      Usuń
  5. jej jesteś niesamowicie zdolny! i w ogóle to dzięki za przepis na masę może i ja się skuszę kiedyś na zrobienie... A co do łasuchowania to ja muszę chować nie tylko przed Żukiem ale i przed tatą Żuka bo oni łasuchują na równi, w sumie wstyd się przyznać ale ja też potrafię....a no i miałam dodać jeszcze że do okulisty jakby co też już trzeba mieć skierowanie, ba! ponoć nawet do ginekologa (ale to akurat zaczytane z jakiegoś bloga więc nie potwierdzam na 100%). pozdrawiamy Mazurscy Rolnicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, bo to może być fajna zabawa z dzieckiem. Kiedy moja Mysz troszkę podrośnie, bankowo do tego usiądziemy. Ja akurat łasuchem nie jestem, więc spokojnie słodycze pod moją opieką zostawiać można. A Mysz przepada za paluszkami i próbuje się po nie wspinać po meblach. A jak jest niezadowolona, kiedy jej nie chce dać. A o lekarzach to już szkoda gadać :(. Pozdrowienia

      Usuń
  6. To jest po prostu mistrzostwo!

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny będzie tort, Kubuś wyszedł ślicznie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, wszystko w rękach żony :), pozdrowienia

      Usuń
  8. Ja miałam przyjemność widzieć na żywo tego oto Kubusia. W realu wygląda zdecydowanie lepiej - ba, prawie jak żywy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję Ci za udostępnienie świetnych narzędzi, dzięki temu nie musiałem konstruować swoich i robota poszła zdecydowanie szybciej :), pozdrowienia

      Usuń
  9. Miś po prostu genialny! A co do wykwitów na skórze,mojej koleżanki dziecko miało też takie suche podrażnione plamy. Jej małej pomogło wykluczenie glutenu oraz drogeryjnych kosmetyków typu oliwki,zasypki-zastąpiła oliwkę olejem rzepakowym spożywczym takim z zielarskiego sklepu to bardzo ograniczyło problemy.Do prania używała płatków mydlanych z dodatkiem sody oczyszczonej i to naprawdę dało bardzo dobre wyniki.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie za rady, na pewno się przydadzą. Będziemy musieli dalej szukać przyczyny. Pozdrowienia

      Usuń
  10. To zadziwiające, że gdy nagle robi się cisz... coś zaczyna się święcić... :D
    Najlepiej to chorować w domu i leczyć się własnymi sposobami, wtedy dopiero zniknął kolejki... o rety, jakie to chore... Nawet nie wiedziałam, że od nowego roku trzeba posiadać skierowanie do dermatologa... Za niedługo zrobią tak, że do każdego lekarza owe skierowanie trzeba będzie mieć... Może jeszcze do stomatologa i okulisty, tudzież ginekologa... bo czemu by nie? Śmiech na sali!
    Muszę przyznać, że Kubuś pierwsza klasa!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Wiesz co? Sprawdź lepiej tego ginekologa. Coś mi się zdaje, że tu też już trzeba mieć. Głowy nie dam sobie uciąć, ale coś mi się o uszy obiło :(

      Usuń
  11. A to mała łobuziara :)
    Twoje dzieło na tort wygląda fantastycznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kasiu jeszcze raz WIELKIE GRATULACJE!!! Jak tam Maleństwo, daje już Wam popalić :))?

      Usuń
  12. O rany, myślałam, że to kupione. Jesteś wielki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupić to zbyt proste, nic tak nie smakuje, jak zrobić coś dla córci własnoręcznie :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...