Chopinowski balsam

2 comments


Nie zgadniecie, jaką frajdę aplikowałem sobie przez ostatnie trzy wieczory. Wszystko za sprawą... Konkursu Chopinowskiego. Nawet nie przypuszczałem, że może mnie tak wciągnąć. Muzyka klasyczna odkąd pamiętam przewija się wokół mnie. Lubię posłuchać klasyków, ale Chopin? Do tej pory wydawało mi się to niemożliwe. Jakoś nigdy mi nie podchodził. Trudno nawet powiedzieć dlaczego. Po prostu nie i tyle.

I tak trzy dni temu niefortunnie przełączyłem kanał na TVP Kultura. A tu jakiś młody jegomość skacze po klawiaturze fortepianu. Zostawiłem kanał zajmując się dalej swoimi sprawami. I tak nuta po nucie, takt po takcie, coraz więcej dźwięków wpadało mi do ucha. Coraz barwniejszy klimat tworzył się wokół mnie. Spotęgowany może tym bardziej, że trafiłem na koncerty   finalistów konkursu. To była prawdziwa rozkosz dla ducha. Ten nastrój przypominał mi jako żywo chwile terminowania w pracowni malarskiej mojego mistrza. To właśnie tam prócz ręki miałem okazję "trenować" także ucho przy rytmach klasycznych dźwięków.

Ale wracając do samego konkursu, prócz uciech duchowych skłonił mnie on także do zadumy. Po pierwsze zastanawiam się, jak to możliwe, aby takie wydarzenie, jedno z najważniejszych o ile nie najważniejsze w kraju miało tak słabą promocję. Nie przypominam sobie banerów, reklam, spotów i ciągłego trąbienia o nim. Widocznie organizatorzy uznali, że wszyscy doskonale wszystko wiedzą. Druga sprawa to media. Cały konkurs praktycznie przeszedł niezauważony pomijając oczywiście informacje o zwycięzcach (prócz radiowej Dwójki i Kultury rzecz jasna). A przepraszam, jeden z tabloidów zamieścił artykuł, w którym opisał, jak umierali zwycięzcy poprzednich konkursów. Czy tylko na tyle stać nasze media? Zastanawiam się także czy takie wydarzenie zostało dobrze wykorzystane edukacyjnie. Czy ci najmłodsi mieli możliwość spotkać się z muzyką przez duże M. Czy na lekcjach muzyki miast udawać, że czegoś się uczą, mogli w ciszy posłuchać wykonań młodych mistrzów czy słów komentatorów świetnie tłumaczących muzyczne zawiłości. Czy udało się położyć podwaliny pod nowe pokolenie melomanów? I czy w ogóle podjęto próbę nauki odczuwania i interpretowania muzyki klasycznej przez młodzież?

Kończąc doszedłem także do jednego, jakże dla mnie ważnego wniosku. Zdecydowanie za mało w mojej rodzinie muzyki klasycznej. Więcej jej było, kiedy Mysza była jeszcze w brzuszku niż teraz. Ta sprawa zdecydowanie wymaga poprawy z mojej strony, wszak pochodzę z małej mieściny, ale chlubiącej się tym, że także posiada laureata Konkursu Chopinowskiego. Było to co prawda dawno, ale w końcu zobowiązuje.
Autor zdjęcia: Simon Whiley

2 komentarze:

  1. Nigdy nie byłam wielką fanką muzyki klasycznej ale chętnie jej słuchałam, najwoęcej kiedy Oli był noworodkiem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie, choć lubię. Mimo to już szykuję się na następny konkurs. Klimat nieziemski, polecam podpatrywać :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...