Weekendowe nowości i tata NEEEEEE!

10 comments


Ostatnio życzyłem Wam dużo śniegu... i wykrakałem. Za oknem biało i cały czas sypie. Może nie jest to zamieć, ale płatek do płatka... W weekend obserwowałem, co dzieje się na dworze. Śnieg jest, mróz nie za tęgi, czyli warunki do świetnej zabawy idealne. Niestety tylko dzieciaków jakoś nie widać. Dziwne to. Za moich młodzieńczych czasów przy takiej pogodzie wracało się do domu na chwilę, żeby coś zjeść lub zmienić przemoczone ubranie. Widać dzisiaj nie w modzie lepienie bałwana, wojny śnieżne czy zjeżdżanie z górki na czym popadnie. Pamiętam, prócz sanek miałem narty. Ni to zjazdowe, ni biegowe. Takie zwykłe, plasticzane, zakładane na buty. Ale bajer był, bo mogliśmy pozjeżdżać też na takich dziwolągach. A ile w piłkę nożną się człowiek na śniegu natłukł. Przez ta grę omal nie zginąłem, kiedy wróciłem w nowiutkich butach zimowych z oderwaną zelówą. Fajnie kiedyś było... i mokro :).

Kto ma pobujać? Mama! Kto ma nakarmić? Mama! Kto ma się pobawić? Mama! A coś podać, przytulić, ponosić, zrobić pić, przewinąć, poczytać? Mama! a tata? Neeeeeee!

Ten weekend przeleciał pod znakiem nowości. Najpierw z Myszą odwiedziliśmy salę zabaw. Był to jej pierwszy raz, Taty też. Fajne miejsce, taki dziecięcy „małpi gaj” czy raczej gaik. Miałem nadzieję, że Mysia trochę poszaleje, ale gdzież tam. Jej zabawa przede wszystkim ograniczała się do tego, czym bawi się w domu. Auto i kuchnia, nic więcej. Może to i lepiej, bo musiałbym ganiać za nią po tych klatkach, schodach, itp.

Z kolei niedziela to dzień uruchamiania sanek. Mimo, że jeszcze na nich Mysia nie jeździła zachowywała się, jakby taki pojazd towarzyszył jej od dawna. Oczywiście wiadomo, kto robił za konia pociągowego, cóż taki klimat. Raz na wozie, raz przed wozem, bo Ada musiała przecież „siama” powytyczać nowe szlaki. Zdecydowanie najtrudniejszy był powrót. Ogólnie wielki płacz i lament. Może następnym razem będzie spokojniej.

Tak mi się jeszcze rzuciło w oczy, że od paru dni moja córka ma tatowstręt. Tylko mama, mama i mama. Wszystko mama. A tata? Neeeee! I nie chodzi o wieczorne zasypianie, bo wtedy wiadomo, że kiedy Mysia wieczorem w łóżku, to tata z pokoju spada. Tym razem jednak zachowuje się tak praktycznie przez cały dzień. Nie wiem o co chodzi. A było już tak fajnie. Tata zaczynał być ważny tak, jak mama. I masz! Wszystko się popsuło. Może to przez przeziębienie? Zobaczymy, będę to dalej podglądał. A może ktoś z Was ma na to odpowiedź? Tymczasem korzystajcie z białej zimy :).

10 komentarzy:

  1. Za moich młodzieńczych czasów było tak samo- pamiętam, że kiedyś przyszłam do domu przebrać się po raz czwarty i mama już mnie nie wypuściła (bo skończyły się ubrania), a ja płakałam przez cały wieczór :). Teraz o zimie mogę sobie pomarzyć, bo u nas wiosna.

    A dzieci mają czasami kaprysi, za niedługo córeczka na pewno przypomni sobie o tatusiu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były czasy :). Tak sobie myślę, że w ogóle kiedyś było fajniej. Dziś przez tą wszechobecną elektronikę dzieci nie wiedzą nawet, co tracą.

      Usuń
  2. Dzisiaj jak wyszłam z córką na dwór to pomyślałam o tym samym. Śnieg jest, a dzieci brak.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykre, prawda? I nie zapowiada się, że coś w najbliższym czasie się zmieni, pozdrowienia :)

      Usuń
  3. Hmm... u nas w tym momencie jest na odwrót, mama be, tata cały dzień! ehh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciaki! Ja cierpliwie czekam, kiedy tak będzie u mnie :)

      Usuń
  4. My niestety najlepszy czas na zabawe na śniegu przesiedzieliśmy w domu z powodu zapalenia oskrzeli.
    Mam podobne spostrzeżenia co Ty odnośnie wyludnienia placy zabaw czy np. górek leśnych. Wiesz to jest kwestia rodziców w dużej mierze. Nie chce się wyjść z domu bo zimno, poza tym pracuja do późna a po południu to ciemno i nic się nie chce. Każda wymówika jest dobra dla niektórych osób.
    Co do awersjii do tatusia, to u nas jest podobnie. Wszystko musi mama, wszystko z mamą a z tatą to już tylko w ostateczności.
    Pozdrawiamy Was ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Wam się trafiło :( Szkoda. Mówisz o rodzicach, ale jak pamiętam kiedyś rodzice byli potrzebni do jednego... aby pozwolili wyjść na dwór. Na tym ich rola się kończyła. Sądzę, że dzisiejsze dzieci są rozleniwione, mają wokół siebie tyle zabawek, elektroniki, że wyjście na dwór nie ma dla nich żadnej wartości. Chyba o to chodzi najbardziej. Najgorsze, że nie widzę światełka w tunelu, aby to zmienić.

      Usuń
  5. Dzieci czasami tak mają, że tylko "mama i mama". Ale to się na pewno zmieni :) A co do zimy - szkoda, że już minęła, ale jak było to było cudownie! Zabawy w śniegu i na sankach zawsze będą mi się kojarzyć z czasami błogiego dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale wszystko mama... dosłownie wszystko. Dziś w nocy też, wstałem, żeby pomóc zrobić coś do picia i co słyszę... że mama ma zagotować wodę :o

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...