Moje zapachy i smaki

18 comments


Z czym kojarzy mi się dzieciństwo? Z miłymi chwilami. Z miłością bliskich. Z pierwszymi, małymi sukcesami. Ale chyba najbardziej ze smakami i zapachami.

Za nami chwile zadumy. Chwile wspomnień o tych, których już między nami nie ma. Był to także wspaniały czas na rodzinne spotkania, na które na co dzień nie ma czasu. Przy jednym z takich spotkań znów dopadła mnie nostalgia. Mam tak, jak pewnie większość z Was, że natykam się czasami na zapachy i smaki, które jak żywo przypominają mi moje młodzieńcze, beztroskie lata. Tak było i tym razem. Otóż na stole znalazł się między innymi placek drożdżowy. Muszę się przyznać, że wolę piernikowate, ale tym razem coś skłoniło mnie, aby spróbować drożdżaka. I wcale tego nie pożałowałem. Otóż był przepyszny i przypomniał mi smak placków drożdżowych, które robiła moja babcia. A robiła je najsmaczniejsze na świecie całym. Do dziś pamiętam, kiedy ją odwiedzaliśmy, już od drzwi witał nas ich zapach. Pamiętam, że były przechowywane w małej spiżarence (do której nie mogliśmy wchodzić) i później z wielką celebrą wynoszone do gości, gdzie bardzo szybko znikały. I właśnie ten drożdżak skłonił mnie do napisania postu. Pewnie temat oklepany, ale czy nie fajnie powspominać raz jeszcze?

Bajeczne zapachy dzieciństwa

Wspominając babcię nie sposób pominąć zapachu drzew owocowych w jej sadzie. A było ich tam mnóstwo: jabłonie, grusze, śliwy, wiśnie czyli wszystko to, co potrzebne młodemu człowiekowi do przeżycia. Pamiętam, że trzeba było uważać, aby nie deptać grządek, ponieważ można byłoby się wtedy nieźle narazić dziadkowi. W sadzie spędzaliśmy sporo czasu, bawiąc się między innymi w starej, drewnianej, słabo wietrzonej altance, w której oprócz specyficznego zapachu widać było unoszący się kurz. Wszystko to miało swój niepowtarzalny nastrój.

Pierwszym i zarazem najstarszym zapachem, który pamiętam z mojego dzieciństwa, jest zapach suszonych ziół w małym mieszkanku mojej przybranej babci.

Z dziadkiem kojarzy mi się jeszcze jeden smak. Kiedyś, będąc małym brzdącem, dziadek wziął mnie na przejażdżkę autem. Był to fiat 125p a ja czułem się wyróżniony, ponieważ posadził mnie na przednim siedzeniu. Już nie pamiętam, gdzie jechaliśmy, ale po drodze zatrzymał się i kupił mi oranżadę. Taką prawdziwą, czerwoniutką w butelce z korkiem. Miałem wypić ją w domu, ale gdy dojechaliśmy i dziadek wyszedł załatwić swoje sprawy nie wytrzymałem. Otworzyłem ją ostrożnie, aby nie ufajdać samochodu i delektowałem się jej smakiem. Tylko ja, ona i dźwięki Lata z Radiem.

Niezapomniane szkolne czasy

Oranżada ta w butelce z korkiem była najlepsza, choć w pamięci mam jeszcze jedną, dla której świadomie łamałem prawo. Będąc chyba w czwartej klasie szkoły podstawowej z utęsknieniem czekaliśmy na dzwonek oznajmiający przerwę. Gdy tylko zabrzmiał, choć było to zakazane, przeskakiwaliśmy ogrodzenie i biegliśmy do sklepu, znajdującego się obok szkoły. Tam po wcześniejszej tzw. zrzucie kupowaliśmy oranżadę w proszku, którą jedliśmy z dłoni. Nie ważne było wtedy, że wszystko czego dotykaliśmy było uklejone a nasze ręce miały czerwony albo pomarańczowy kolor.
Ze szkolnych szalonych czasów pamiętam jeszcze zapach pierwszego nowego piórnika, w którym znajdował się długopis, ołówek, linijka, temperówka, gumka i podstawowe kolory kredek. Zapach pierwszej sali lekcyjnej z dużymi zielonymi ławkami, które miały wyfrezowane miejsca na pióra. Smak nieodłącznego gadżetu ucznia, czyli balonówki Donald z ukrytymi w niej historyjkami. Do dziś pamiętam też zapach mojego pierwszego pamiętnika, z kartkami tak śliskimi, że nie dało się po nich pisać.

Worek pełen zapachów

Zapachów i smaków z mojego dzieciństwa jest moc. Im dłużej o nich myślę, tym więcej sobie przypominam. Mógłbym ten wpis rozbić na dwa czy nawet trzy posty. Pewnie znalazło by się w nich miejsce na zapach suszonych ziół w mieszkaniu mojej przybranej babci – sąsiadki, która opiekowała się mną, gdy byłem jeszcze bardzo, bardzo mały. Ten zapach jest chyba najstarszym, który pamiętam. Zapach starych koralików i innych ozdób, które mama trzymała w skórzanej, małej, czerwonej walizeczce. Mam dziś wrażenie, że jedyną osobą, która wtedy do niej zaglądała, była mała ciekawska sroczka, czyli ja. Zapach szpinaku gotowanego w przedszkolu, do którego chadzałem. Wyczuwałem go już przy wejściu, skrupulatnie obmyślając historię, która pozwoliłaby mi go nie zjeść. Zapach choinki wyciąganej raz do roku z komórki czy zapach pierzyny ubranej w pościel praną we Frani. Z taką pościelą szło się później do magla, gdzie własnoręcznie się ją prasowało. Taki właśnie zapach miały moje zimowe wieczory.
Zastanawiam się też, z jakimi smakami i zapachami będzie się kojarzyć dzieciństwo mojej córce. Mam nadzieję, że będzie ich mnóstwo i wszystkie będą ją kiedyś przenosiły w magię radosnych, beztroskich i niezapomnianych lat.

Zapraszam Was także do powspominania. Jeśli pamiętacie zapachy i smaki bliskie Waszemu sercu, podzielcie się proszę nimi w komentarzach.

Prawa autorskie do zdjęcia: Paulina Sobaniec

18 komentarzy:

  1. W niedziele kiedy obudziliśmy się z mężem, nie wiedząc dlaczego zaczęliśmy wspominać właśnie swoje dzieciństwo, przychodziły nam do głowy różne zabawy podwórkowe z tamtego czasu, było ich mnóstwo! Szkoda, że teraz już tak nie ma...:(
    Radosne wspomnienia są fantastyczną wartością, która nam zostaje z przeszłości i warto je czasem odkurzyć i z uśmiechem powspominać :)

    P.S. Oranżadą w proszku również się zajadałam, tak ja Vibovitem i śmietanką do kawy :P

    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak Kasiu Vibovit był super a śmietanka mnie chyba jakimś sumptem ominęła. Nawet nie przypominam sobie, żeby rodzice w domu kawę pili... może dlatego :) pozdrowienia

      Usuń
  2. Oranzada w proszku to bylo cos, ale u mnie prym wiodl Vibovit, o ktorym napisala Kasia. Pozeralam go pasjami, a moja mama sie zalamywala. Kazdy z nas ma niezapomniane smaki dziecinstwa, a moim ulubionym sa pyszne rurki z kremem, ktore robila moja sasiadka. Nigdy nie zapomne tego smaku! Dzieki za ten post, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne Sabinko, były i rurki z kremem. Przyznam jednak, że ja tyle szczęścia nie miałem. Po rurki chodziliśmy z mamą do miasta w miejsce w którym, jak się później miało okazać, sprzedawali najlepsze lody w mieście :). Pozdrowienia

      Usuń
  3. O tak, ja też miałam Franię i pamiętam tę pościel, krochmaloną w baliach i potem taką sztywną i pachnącą. :-) Wszystko pamiętam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre, te bardziej zaawansowane technicznie, miały nawet wyżymaczkę, to był bajer :)

      Usuń
  4. O tak! Oranzada w prszoku, Vibovit - moje smaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Później był jeszcze Visolvit, czy coś takiego. Ale to już nie to, co Vibovit :)

      Usuń
  5. Ale wspaniały wpis... ale się rozmarzyłam :) co ja pamiętam? Takie ciasto: słomnicki, mojej mamy, Piekła go na każde święta, a potem nagle przestał jej się udawać :(... Kaskada- taki napój gazowany. Cukier puder, chleb ze śmietaną i cukrem- to był rarytas... Moi rodzice dorabiali się od zera, więc nauczyłam się doceniać wszelkie frykasy i szanować pracę i pieniądze. Pomidorowa mojej ukochanej ś.p. babci z własnoręcznie przez nią robionym makaronem. Zapach naftaliny w pokoju mojej prababci. Powiem szczerze, że trochę tego jest i te smakowe i zapachowe wspomnienia są na prawdę fantastyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomidorowa z pomidorów z babcinej działki z natką to było rzeczywiście coś. Smaczna i przede wszystkim zdrowa. A takiego ciasta chyba nie jadłem. Muszę zamówić u żony :). Cieszę się, że mój tekst skłonił Cię do odświeżenia Twoich wspomnień :)

      Usuń
  6. Piękne wspomnienia.
    Mi z dzieciństwem kojarzy się zapach żarzących się w ognisku gałęzi świerkowych, pieczonych ziemniaków i wody cebulowej, którą robiła moja prababcia. Poza tym zapach drewna ze stolarni mojego taty. Oczywiście było ich więcej, jednak te najbardziej zapadły mi w pamięć i są dla mnie wyjątkowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że zapach drewna przemilczałem. Wiąże się z nim pewna historia, którą też chciałbym opowiedzieć. Więc zapraszam za jakiś czas :)

      Usuń
  7. ja najlepiej pamiętam zapach racuchów z jabłkami mojej prababci i ziemniaków z parnika u babci :) to moje wczesne dzieciństwo, ale wiąże się z ukochanymi moimi babciami, których już nie ma i może pamiętam te zapachy właśnie dlatego, że byłam z nimi bardzo mocno związana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne coś w tym jest. Przy pisaniu tego posta śmiałem się, że lepiej pamiętam zapachy u mojej przyszywanej babci w mieszkaniu, niż ją samą. Byłem wtedy bardzo mały i pewne obrazy mogły się już zatrzeć, ale jak widać zapachy zostały.

      Usuń
  8. A mi mandarynki. Nie wiem czemu, ale babcia zawsze gdy do niej przyjeżdżała obdarowywała mnie mnóstwem mandarynek, a ja ze smakiem je jadłam. :) Mandarynki za zwyczaj kojarzą się ze świętami, mi jednak właśnie z dzieciństwem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, mandarynki zdecydowanie z Bożym Narodzeniem :)

      Usuń
  9. Oranżada w proszku jedzona na sucho mmmm...frykasy :) Ale pamiętam też właśnie zapach wykrochmalonej pościeli, zwłaszcza u babci. Babcia miała takie prawdziwe pierzyny z piórami, ciężkie i wielkie , jak narzuciła taką na człowieka to nie sposób było się wydostać :) A placek drożdżowy najlepszy jaki jaki jadłam to u przyszywanej babci na wakacjach po który zasuwaliśmy dwa kilometry przez las, ale był tego wart :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, ciężka była. Dziś już chyba nie umiałbym pod taką spać. No to kawałek po placek miałaś :). Ale rozumiem, po takie pyszności nawet teraz puściłbym się bez zastanowienia :).

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...