Weekend spędziliśmy jak zwykle rodzinnie, ale tym razem w większym towarzystwie. W sobotę pojechaliśmy do znajomych, którzy mają bobasa w podobnym wieku. Więc wspólnych tematów było moc. Tam przez kompletny przypadek położyliśmy naszą maleńką na macie edukacyjnej dla niemowląt. Nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem uroczo bawiącą się Dusię. Nie przypuszczałem, że będzie już zainteresowana taką formą zabawy. Cóż było robić. W głowie zaczął się tlić misterny plan zakupu takowego sprzętu. Okazało się, że wybór jest spory. Zależało mi na tym, żeby mata była grubsza. Nie mam ogrzewania podłogowego, więc lepiej zabezpieczyć dziecko pod pleckami. Poza tym zwracałem uwagę na zabawki. Chciałem, aby były ciekawe i kolorowe. Dodatkowym atutem były światełka i oczywiście relaksująca muzyczka. Wybór został dokonany. Od poniedziałku Adusia ma swój kawałek kolorowego świata. Aż serce się raduje, kiedy patrzę na jej uśmiechniętą buźkę, gdy niezgrabnie pomachuje rączkami, trącając podwieszone zabawki. Odgłosy przy tym są jeszcze lepsze.
Piszę tego posta i szlag mnie trafia, kiedy patrzę za okno. Pogoda beznadziejna. Zimno, siąpi a mnie marzy się spacer z moją córeczką. Gdy jest ładnie wypuszczamy się na długie przechadzki. Uwielbiam zerkać wtedy do wózeczka i podglądać smacznie śpiącą Trusię. Kiedyś zupełnie nie zwracałem uwagi na ludzi z wózkami. Dziś widzę, że jest ich sporo. Co więcej, całkiem sporo tatusiów przemierza szlaki podobne do moich. Fajny to widok i mnie jakby sympatyczniej. Mam nadzieję, że w święta pogoda dopisze i spędzimy ją na rodzinnych przechadzkach.
Autor zdjęcia: Jim Bauer