Hulaj duszo - piekła nie ma

18 comments


Ot sytuacja z wczoraj. Uwolniłem się właśnie od popołudniowego zmywania. Wiedząc, że żona jest gdzieś indziej postanowiłem odszukać Myszę. Coś na mój nos było za cicho. A wiecie, co cisza przy małym dziecku oznacza. Wchodzę do pokoju i od razu zauważam Czpiotka. Leży na łóżku, jakby nigdy nic i coś chrupie. Hm, nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek wchodził do kuchni i coś z niej do jedzenia wynosił. Patrzę na małą rączkę i widzę papierek. Czuję przez skórę, że rąbie coś słodkiego. Nerwa mnie powoli bierze, że żona jej coś takiego dała. Ustaliliśmy, że łakoci jak najmniej.
Pytam więc Małą: –"A co ty jesz?"
Mała bez chwili wahania otwiera buzię i oczom moim ukazuje się coś czekoladopodobnego. Strzelam więc w nią następnym pytaniem, w sumie nie wiem po co, bo odpowiedź wydaje się znana i molestowanie psychiczne żony można zaczynać :).
–"Kto ci to dał?"
–"Ada" – odpowiada bez namysłu.
Z tego nadmiaru cukru pokręciło jej się w głowie – myślę i poprawiam ją.
–"Chyba chciałaś powiedzieć, że mama?"
Zamiast odpowiedzi widzę dziwne spojrzenie. Na to wszystko wpada żona. Widząc Myszę a raczej jej mlaszczący ryjek hamuje i prosto z mostu:
–"A skąd to masz?"
W tym momencie ja robię oczy wilka z Czerwonego Kapturka. Żona widząc to powoli zaczyna rozumieć, że coś nie halo. Skoro nie ja i nie ona, to...? Teraz już tylko trzeba winę małemu złodziejaszkowi udowodnić. Po szybkim śledztwie okazało się, że gdy Mysz została sama w pokoju, korzystając z nadarzającej się okazji przewertowała barek, wyciągnęła sobie czekoladkę, położyła się wygodnie, odwinęła papierek i hulaj duszo - piekła nie ma. Oczywiście wcześniej uprzątnęła wszystko, co z barku wypadło i zamknęła drzwiczki. Zrobiła to tak szybko i tak cicho, że nikt z nas nie zauważył intrygi.
Ręce nam opadły, zwłaszcza po tym, jak spokojnie, z wielką dozą nonszalancji, odpowiadała na nasze pytania. Na koniec żona zaproponowała, że wyrzuci papierek. Wtedy Mysz zerwała się i poszła w stronę kosza na śmieci. Po drodze w pół obrotu dodała jeszcze dobitnie: –"NIEEEE!".
Autor zdjęcia: Feel-the-silence

500+, czyli miało być dobrze a wyszło jak zwykle

3 comments


Jednym z głównych założeń przy zakładaniu tego bloga było nie mieszanie się do polityki. Nie chciałem zaśmiecać sobie kart czymś, czego tak naprawdę nie znoszę. Czego, dzięki osobom uprawiającym zawód polityka, nie cierpię. I w tym postanowieniu tkwiłem do dzisiaj. Niestety tzw. Projekt 500+ zmusił mnie do napisania paru słów.

Właśnie Sejm ów program przyjął. Program, dzięki któremu Państwo będzie płaciło rodzicowi na drugie i kolejne dziecko po 500 zł. Jeśli dochód netto na jedną osobę nie będzie przekraczał 800 zł, taka rodzina otrzyma także 500 na pierwsze dziecko. Tak sobie wymyśliła opcja obecnie rządząca w naszym kraju. Wymyśliła i skutecznie przez Sejm przeprowadziła. Dalsza droga legislacyjna to już czysta formalność. I dobrze, ale czy na pewno.

Jeśli rzeczywiście Panie i panowie politycy chcieliście pomóc rodzinom w podjęciu decyzji o posiadaniu kolejnych dzieci powinniście przede wszystkim nie rozdawać a zabrać swoje łapy od naszych pieniędzy. Lepszym pomysłem byłoby zwolnienie z podatku VAT wszystkich „dziecięcych” produktów.

Otóż uważam, że nie i to zdecydowanie nie! Dlaczego? To urocze, że Państwo troszczy się o obywateli. Że ma na uwadze dobro rodzin. Że pragnie, aby liczba urodzeń przyszłych podatników rosła. Niestety uważam, że 500+ nijak wpłynie na zwiększenie urodzeń. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie, przepraszam za kolokwializm, robił dzieciaka dla 500 zł, choćby dlatego, że nie wie, co będzie za rok. Skusić się mogą na to jedynie osoby, których randki zaczynają się i kończą pod dyszlem z piwem. Takim osobom drodzy rządzący wystarczy obiecać po flaszce na tydzień i ich reakcja będzie dokładnie taka sama. I zobaczcie, ile to oszczędności dla budżetu Państwa przyniesie. Wybaczcie sarkazm, ale gdy słyszę argumentacje rządu, szlag mnie najjaśniejszy trafia.

Tak więc rząd rozda lekką ręką pieniądze podatników, czyli nasze pieniądze. Komu? Otóż rozda je średnio bogatym, osobom ukrywającym swoje dochody i najbogatszym. Dlaczego, bo jest dolny próg a nie ma górnego. I tak 500 zł dostanie np. pani prezes Łukomska-Pyżalska czy pani prezes Dominika Kulczyk. W tym momencie wtrącenie: nie mam nic do w/w pań. One po prostu skorzystają z możliwości, którą zafundował im rząd. Te skądinąd urocze panie znalazły się w tym tekście, ponieważ są synonimem bogactwa i posiadają więcej niż jedno dziecko. Co więcej pierwsza z nich głośno opowiada, że z tej opcji skorzysta.

Ale wracając do Projektu 500+. Co w takim razie z najbiedniejszymi, co z rodzinami, którym taka pomoc bardzo by się przydała. Ano nie dostanie jej przysłowiowa pani Basia pracująca w supermarkecie i samotnie wychowująca dziecko. Nie dostanie, bo jej dochód netto na jedna osobę wynosi 830 zł. Co z tego, że ma problemy ze związaniem końca z końcem. Kogoś to obchodzi? Umówmy się, na pewno nie polski rząd.

Uważam, że rozdawanie publicznych pieniędzy i to zwłaszcza tym, których stać na godziwe życie, jest co najmniej chorym pomysłem. Panie i panowie posłowie, senatorowie i ministrowie wiedzcie jedno, tym nie osiągniecie zakładanych przez Was celów. Przyjęliście złą metodę. Jeśli rzeczywiście chcieliście pomóc rodzinom w podjęciu decyzji o posiadaniu kolejnych dzieci powinniście przede wszystkim nie rozdawać a zabrać swoje łapy od naszych pieniędzy. Lepszym pomysłem byłoby zwolnienie z podatku VAT wszystkich „dziecięcych” produktów. Butów, ubrań, zabawek, wyprawek, łóżeczek, pieluch, itd., itd. Można? Można! Wiem, wiem, nie zrobicie tego, bo skąd byście wzięli na ośmiorniczki :).

To jest oczywiście jedna z wielu możliwości. Nie będę wymieniał innych, przecież ktoś do cholery w tym kraju bierze za to pieniądze i to nie małe. Moim zdaniem Projekt 500+ powinien jak najszybciej ujrzeć dno kosza. A ci, którzy go opracowali, powinni przyjrzeć się, jak robią to np. Niemcy. I niech nikt nie mówi, że Niemcy są od nas bogatsi, bo 500+ będzie kosztować nasz budżet ogromne pieniądze.

PS. Gwoli ścisłości, nie należałem, nie należę do żadnej partii politycznej oraz z jakąkolwiek nie sympatyzuję. W dupie mam, czy rządzą ci z prawej czy z lewej, z przodu czy z tyłu, z góry czy z dołu. Ważne, aby ich decyzje były przemyślane i mądre.
Autor zdjęcia: DVIDSHUB

Wypad do lasu, lustrowe oszustwo i rajd hulajnogą

12 comments


Ależ pięknie się zrobiło. Weekend pogodowo wyśmienity, zwłaszcza niedziela. To co lubię, błękit nieba, głośne dokazywanie ptaków. Wybraliśmy się z Myszą za miasto do lasu. Hm, ona chyba pierwszy raz w takim miejscu. Powłóczyliśmy się, pogadaliśmy, ogólnie było fajnie. Po takim spacerze i obiadku Mysz padła... ojciec, korzystając z pretekstu, że niby pilnuje, także :).

W sobotę dość przykre spostrzeżenie. Pojechaliśmy do galerii, żeby kupić suszarkę. Z suszarki wyszły nici, bo wykonanie po prostu tandetne. Co innego zdjęcie, co innego w realu. Bywa. Weszliśmy też do sklepu dosyć znanej marki odzieżowej. Kiedy żona buszowała w ciuchach, ja i Mysza łaziliśmy tu i tam w celu zabicia czasu. Całkiem przypadkowo zajrzałem w lustro i coś było nie tak. Wiecie, że w tych sklepach mają lustra, w których człowieka jest z 20 kilo mniej? Niby nic takiego, ale nie czuję się komfortowo wiedząc, że ktoś próbuje mnie w ten lub inny sposób oszukiwać. Macie takie samo odczucie?

Ale nie było tylko irytująco. Weszliśmy do sklepu sportowego. Tym razem ja myszkowałem a żona zabawiała. Nie minęła chwilka a słyszę: –„Choć, zobacz co ona wyprawia”. Ona znaczy Ada. Oto Mysz zobaczyła hulajnogę i nie było siły, aby ją od niej odciągnąć. Wskoczyła i zaczęła krążyć po sklepie. Ubawiliśmy się patrząc na jej slalom. Jak na dwulatka całkiem nieźle. Zresztą zobaczcie sami. Najlepszy jest moment, kiedy zobaczyła starszą dziewczynkę też na hulajnodze i rzuciła się w pościg za nią :).


W tym tygodniu mamy bilans dwulatka. Zobaczymy, jak wyjdzie. Pewnie będzie "halo", bo Duszek nie chce mówić. Już teraz mogę powiedzieć, że z tego powodu do żadnego lekarza się nie wybieram. Na wszystko przyjdzie czas. Jeszcze będę od jej trajkotania uciekał, więc nie ma sensu, żebym serwował jej teraz dodatkowy stres w postaci następnego doktora. Pewnie napiszę słowo, jak nam poszło.
A tymczasem słońca i ciepła dla wszystkich :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...