Gdy dziecko nie chce spać w swoim łóżeczku

42 comments


Czy Twoje dziecko ma problem z zasypianiem? A może nie chce spać w swoim łóżeczku? Jeśli tak, to witaj w klubie szczęśliwców zmagających się z tym utrapieniem. Od dłuższego czasu zmagamy się wraz z żoną z problemem snu naszej córeczki. Otóż najpierw problem polegał na niechęci do kładzenia się spać. Nawet, gdy Adunia słaniała się na nogach, za nic nie chciała się położyć. Walczyła, ile mogła. Kiedy natomiast udało się nam ją uśpić w łóżeczku, sen trwał bardzo krótko. Spała dosłownie po dwadzieścia minut. Czasami miałem wrażenie, że wstawała bardziej zmęczona, niż się kładła. Staraliśmy się z tym walczyć różnymi metodami. Zachowywaliśmy się cicho, wszelkie prace odkładając na później. Niestety mieszkając w bloku o ciszę jednak trudno. Kiedy się wybudzała, braliśmy ją szybko do łóżka mamy i ponownie usypialiśmy. Trzeba przyznać, że ta metoda dawała niezłe rezultaty. Adunia potrafiła pokimać sobie jeszcze dobre paręnaście minut.

Nowy problem

Wszystko było dobrze do czasu, kiedy spostrzegliśmy, że stworzyliśmy sobie na własne życzenie nowy, o wiele większy problem. Otóż Ada przestała chcieć spać w swoim łóżeczku. Nie chce w nim zasypiać a kiedy się w nim przebudza od razy płacze. Na nic nasze zabiegi zmierzające do jej uspokojenia. Kończy się to niestety powrotem do łóżka zasadniczego, czyli maminego. Co więcej łóżko mamy samo w sobie nie działa. Musi w nim znajdować się również mamusia. Nie tata, nie babcia lub ktokolwiek inny, tylko mama! Nie muszę nikomu mówić, jakie to jest uciążliwe, zwłaszcza dla żony. Czasami staram się położyć przy Miśce, ale niestety nic to nie daje. Kiedy natomiast mama położy się przy Adzie, ta od razu – jak porażona – kładzie się, zamyka oczy i odpływa. Śmiesznie to wygląda, choć do śmiechu nam nie jest.

Czy nie jest przypadkiem tak, że Mysia jest bardzo przywiązana do mamy, że leżąc z nią w łóżku czuje się bezpieczna. Dzięki temu łatwiej zasypia i śpi spokojnie. Może dziecko tego potrzebuje. A jeśli tak, to dlaczego mam jej to bezpieczeństwo odbierać.

Przyznam się, że w tej sytuacji nie za bardzo umiem sobie poradzić. Mądrzy tego świata uważają, że dziecko powinno spać we własnym łóżeczku. Jeśli nie chce, powinno się je zmuszać. Ja niestety nie mam sumienia. Jestem za miękki. Kiedy słyszę głośny płacz dziecka, mojego dziecka, które zalewa się rzewnymi łzami, od razu pasuję. Zresztą Ada w swoim łóżeczku natychmiast wstaje i na nic moje zmagania, żeby się położyła, na nic głaskanie po główce i spokojne mówienie do niej. Takie zabiegi nie wychodzą również żonie.

Czy fundować dziecku traumę?

Cały czas zastanawiam się nad zachowaniem Ady. Tak sobie myślę, na jakiej podstawie znawcy twierdzą, że dziecko powinno spać samo. Czy nie jest przypadkiem tak, że Mysia jest bardzo przywiązana do mamy, że leżąc z nią w łóżku czuje się bezpieczna. Dzięki temu łatwiej zasypia i śpi spokojnie. Może dziecko tego potrzebuje. A jeśli tak, to dlaczego mam jej to bezpieczeństwo odbierać. W imię czyjś naukowych twierdzeń? Coś mi w tym wszystkim nie gra. Chciałbym, aby moje dziecko czuło się komfortowo i bezpiecznie. Sądzę, że jeśli potrzebny jest mu do tego rodzic, nie powinno się dziecka odrzucać, na siłę uczyć innych, jedynie słusznych zachowań. Tak, czasami dla rodziców jest to męczące, ale nikt nie obiecywał, że wychowanie dziecka będzie miłe i pozbawione utrudnień, no i słowa dotrzymał.
Jeśli macie doświadczenia w tym temacie, proszę podzielcie się nimi. Może podsuniecie mi jakiś pomysł lub utwierdzicie mnie w moim przekonaniu.

Zdjęcie: pixabay.com

Mój Liebster Blog Awards

13 comments
Pewnikiem przyszła kolej i na mnie.
Znam tą zabawę już od dawna,
kiedy to pomagałem tworzyć blog innej osobie.


Pamiętam, że wtedy niezbyt mi się to podobało. Od tego momentu sporo czasu minęło, ja mam swojego bloga i patrzę na nominacje też inaczej. Choćby dlatego, że jeśli kogoś z czytelników to nie interesuje, może wybrać sobie mój inny post. Może też poświęcić chwilę swego czasu i poznać mnie ciut lepiej. Dlatego przyjmuję wyzwanie. A mam nie lada, bo nominacjami zaszczyciły mnie trzy zaprzyjaźnione dziewczyny (kolejność wg nominacji):

Kasia z Kiedy mama nie śpi,
Sabi z Kluseczka po włosku,
Kasia z Magiczne słowa.

Za wszystkie serdecznie dziękuję. Gwoli formalności, jeśli ktoś jeszcze nie wie, o co chodzi:
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował." Zatem do dzieła.

Najpierw odpowiedzi na pytania Kasi z Kiedy mama nie śpi:

1. Skąd pochodzisz i gdzie mieszkasz obecnie?
Moje życie związane jest cały czas z tym samym miejscem. Jeśli wskażesz na mapie środek Polski, niechybnie dotkniesz palcem moje miasto.

2. Czy próbowałaś/próbowałeś kiedyś swoich sił w rękodziele i DIY?
Od kiedy pamiętam z pracami plastycznymi nie miałem żadnych kłopotów. Pierwszymi, bardziej zaawansowanymi były napisy i loga zespołów wykonywane na koszulkach czy kurtkach ze skóry (rany kiedy to było!). Teraz niestety cierpię na chroniczny brak czasu, więc ostatnie moje zabawy dotyczyły poprzednich świąt Bożonarodzeniowych. Były to drewniane i sznurkowe choinki, aniołki z masy solnej i karty świąteczne. Ach zapomniałem, w tamtym czasie nauczyłem się też wyplatać bransoletki shamballa. Przyznam Wam w skrytości, że nie mogę doczekać się chwili, kiedy będę mógł usiąść z moją córką i wykonać z nią coś fajnego.

3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Prawie 10.000 metrów nad ziemią już byłem, 600 metrów pod nią też. Nie będę więc starał się wymyślać czegoś oryginalnego. Obecnie jedynym moim marzeniem jest zdrowie moje i mojej rodziny. Chciałbym, aby przed nami było jeszcze sporo lat spędzonych wspólnie w dobrej formie.

4. Wygrywasz milion. Co z nim zrobisz?
Żyję dalej i staram się być tym samym człowiekiem, hołdującym tym samym zasadom.

5. Jaki jest Twój ulubiony film i dlaczego?
Oj jest ich tyle... Lubię klasykę polskiej komedii czy teatr telewizji. Jestem rozkochany w serii filmów o Herkulesie Poirot z Davidem Suchetem.

6. Gdzie wybrałabyś/wybrałbyś się na wymarzoną wycieczkę?
Nie lubię spędzać wolnego czasu statycznie. Nie cierpię leżenia na piasku w pełnym słońcu przez parę godzin. Jeśli byłoby mnie na to stać, spakowałbym rodzinkę i pojechalibyśmy do Florencji i Rzymu, śladami Michała Anioła. Jestem w jego mistrzostwie rozkochany, więc byłoby to niezapomniane przeżycie, kiedy mógłbym stanąć przed jego dziełami.

7. Jesteś raczej optymistą czy pesymistą?
Jedna i druga postawa nie jest mi obca, choć bardziej skłaniałbym się ku tej pierwszej.

8. Jakimi (min.3) przymiotnikami określiłabyś/określiłbyś siebie?
Pracowity, pedantyczny, sprawiedliwy.

9. Jakich prac domowych nie lubisz najbardziej?
Kiedyś nie lubiłem zmywania, za odkurzaniem też nie przepadałem. Od kiedy pojawiła się Adunia robię wszystko, co trzeba. Nie zastanawiam się przy tym, czy to lubię czy nie.

10. Co chciałabyś/chciałbyś znaleźć pod choinką?
W tym roku prezent już dostałem. Ten najlepszy, bo wymarzony. Jest nim moja córeczka, więc inne mogą już nie istnieć.

11. Bez jakiego urządzenia w domu nie mogłabyś/mógłbyś się obejść?
Obawiam się, że bez każdego bym sobie poradził.


Czas na odpowiedzi na pytania Sabinki z Kluseczka po włosku:

1. Z czym kojarzą Ci się Włochy?
Z renesansem, z Michałem Aniołem, z pizzą i spaghetti.

2. Książka, którą bez wahania polecasz?
Imię róży Umberto Eco.

3. Czy oglądasz telenowele- jeśli tak, to jakie?
Zdecydowanie nie.

4. Co sądzisz na temat stylizowania maluchów?
Przerażają mnie programy o konkursach piękności dla małych dziewczynek. Tragedia!

5. Ulubiony aktor i film?
Lubię wielu aktorów i nie potrafię wybrać jednego. Gajos, Pieczka, Stuhr to klasyka. Przygodę z filmem zaczynałem z Kondratem w Żółtej ciżemce. Roger Moore, Sean Connery to z zagranicy. Myślę, że mógłbym wymieniać i wymieniać.

6. Celebryta, którego nie znosisz i dlaczego?
Kompletnie nie zwracam na nich uwagi. Nie widzę w tych ludziach żadnych ciekawych dla mnie wartości.

7. Ideał mężczyzny (lub kobiety) to?
Ideałem mężczyzny jestem ja (taki żart sytuacyjny). Kobieta musi być kochająca i umieć zadbać o ciepło domowego ogniska.

8. Mega popularny blog, który czytasz?
Obserwuję sporo blogów nie patrząc przy tym na ich liczniki. Więc nie wiem, może wśród nich jest ten megapopularny... choćby Kluseczka po włosku :)

9. Co sądzisz o portalach społecznościowych?
Kompletnie mi nie przeszkadzają.

10. Jakie pobudki skłoniłyby Cię do emigracji?
Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Jeśli jednak, to zdecydowanie rodzinne.

11. Piosenkarz, piosenkarka, zespół- jaka muzyka Ci w duszy gra?
Tu jest niezły problem, bo mnie cały czas coś gra. Ale jeśli muszę się na coś zdecydować, to proszę: Bee Gees, Duran Duran, Depeche Mode, The Cure, Andreas Vollenweider i oczywiście nieśmiertelni Beatlesi.


Na koniec odpowiedzi na pytania Kasi z Magiczne słowa:

1. Książka, która wywarła wpływ na Twoje życie?
Na szczęście żadna książka, żaden film, żaden teatr ani żadna muzyka nie wywarła wpływu na moje życie. Oczywiście wszystko to towarzyszy mi w mojej drodze i bez tego życie byłoby smutniejsze.

2. Czego najbardziej nie lubisz robić?
Chodzić do pracy. Nie wiem, kto to wymyślił?

3. Twoje ulubione perfumy?
Old Spice, oczywiście oryginal. Zapach pamiętam z czasów, kiedy byłem 5-letnim chłopcem.

4. Jakie masz sposoby na poprawę humoru?
Każda chwila spędzona z córką poprawia mi nastrój.

5. Twoja ulubiona potrawa?
Spaghetti przyrządzone przeze mnie.

6.Gdybyś miał/a voucher na wycieczkę o wartości 50 000zł jaki zakątek świata byś zwiedził/a?
Podróż do Włoch, rozpisałem się o tym na początku.

7. Czym się motywujesz do działania?
Nie muszę się zbytnio motywować. Robię, co trzeba zrobić.

8. Podaj po 3 cechy swojego charakteru, których chciałabyś/chciałbyś się pozbyć i z których jesteś dumna/dumny?
Chyba tej pedantyczności bym się pozbył, no i jestem cholerykiem. Tych cech mogłoby nie być. Poza tym chyba wszystkie inne są w porządku.

9. Twój ulubiony cytat?
„Prosiaczek wspiął się na paluszkach i szepnął:
-Tygrysku?
-Co Prosiaczku?
-Nic – odparł Prosiaczek biorąc Tygryska za rękę – Chciałem się tylko upewnić, że jesteś.”

10. Masz możliwość być kim chcesz przez jeden dzień - kto by to był i dlaczego to właśnie ta osoba?
Znając mój odchył w stronę Michała Anioła sądzę, że fajnie byłoby stać się na chwilę jego pomocnikiem i z bliska obserwować jego pracę.

11. Twoje marzenie z dzieciństwa?
Heh było ich tyle. Pamiętam, że w piątej klasie szkoły podstawowej chciałem przez chwilę zostać aktorem. Szybko jednak się z tego wyleczyłem.


Oto blogi, które ja zapraszam do zabawy:

http://matkadebiutujaca.blogspot.com
http://dziennik-mamy.blogspot.com
http://radydlamlodejmamy.blogspot.com
http://motylidom.blogspot.com
http://blizejmamy.blogspot.com
http://pelnoetatowamama.blogspot.com
http://zabawoweinspiracje.blogspot.com
http://swiatsikuni.blogspot.com
http://swiatmalegofilipa.blogspot.com
http://sluchajmamy.blogspot.com
http://mumandbabyworld.blogspot.com

A teraz pytania:

1. Książka, do której najchętniej wracasz?
2. Największa przygoda Twojego życia?
3. Co sprawia, że śmiejesz się najgłośniej?
4. Kto miał na Ciebie największy wpływ?
5. Skąd wziął się u Ciebie pomysł na bloga?
6. Co jest Twoim największym życiowym osiągnięciem?
7. Jaką najbardziej niezwykłą rzecz jadłaś?
8. Jaki jest Twój ulubiony cytat filmowy?
9. Na ilu blogach gościsz codziennie?
10. Pamiętasz, jak długo pisałaś swój pierwszy post?
11. Czy chciałabyś być najpopularniejszym blogerem na świecie?

Miłej zabawy!

Słowo o ząbkowaniu i gadaniu

9 comments
Troszeczkę czasu minęło od poprzedniego wpisu.
Sądzę, że to nie rozleniwienie czy zmęczenie materiału
a raczej kompletny brak czasu. Dlaczego?


Nie wiem. Niby nie robię nic więcej, niż do tej pory a czasu mimo to jakby mniej. W tym, w sumie krótkim okresie troszkę się u nas zadziało. Przytrafiły się nam dwa ważne wydarzenia i to dzień po dniu. Wydarzenia, o których nie sposób nie wspomnieć. Zacznę przekornie od drugiego.

Yes, yes, jest!

Otóż 11 listopada u mojej Adusi pojawił się pierwszy, długo oczekiwany ząbek. Malutka perełka zaczęła się wyżynać na dole po prawej stronie. Cieszymy się niezmiernie z tego powodu. Miśka na razie trzyma się dzielnie, nie jest marudna. No może trochę foszasta, ale to już chyba nie sprawa ząbków. Już od dawna przeczuwaliśmy, że jest coś na rzeczy i wczoraj udało nam się zauważyć go w maleńkiej buźce. Śmieszne, bo Ada skrzętnie stara się nam utrudnić to podpatrywanie. Za nic nie pozwala obserwować wścibskim rodzicom tego wydarzenia. Pierwszy ząbek lada chwila będzie cały, czyli zostało jeszcze 19 mleczaków. Wiecie, że podobno niektóre dzieci
Każdy dzień przynosi nam
niezapomniane chwile.
Zdarzenia, które nie sposób
jest pominąć. Tym razem
padło na pierwszy ząbek.
rodzą się z pierwszym ząbkiem? W naszym przypadku o rekordzie więc mowy być nie może. Może to i lepiej, bo byłyby z tym same problemy. Wyobraźcie sobie tak małe dziecko z zębem na przedzie. Teoretycznie jesteśmy nawet spóźnieni. Niektórzy specjaliści uważają bowiem, że pierwszy ząb powinien się pojawić między czwartym a szóstym miesiącem życia. Nie ważne, ważne aby wreszcie wyszły i były zdrowe. W tym ząbkowaniu staramy się pomagać Adzie. Jesteśmy zaopatrzeni w gryzaczki z wodą w środku, które chłodzimy w lodówce. Posiadamy też gumową nakładkę na palec, służącą do masowania nabrzmiałego dziąsełka. To ustrojstwo posiada też gumowe włoski, którymi można czyścić dziąsła i nowe ząbki. O żelu chłodzącym już nie wspomnę. Widziałem w necie sprytne smoczki – gryzaki. Swoimi małymi wypustkami również masują obolałe dziąsła. Zastanawiam się tylko, czy warto je dodatkowo kupować? Może Wy drodzy Czytelnicy je używaliście i podzielicie się swoją opinią.

Zostałem pominięty

Tyle w pierwszej sprawie, czas przejść do drugiej. Przyznać się Wam muszę do przegranej. Poniosłem sromotną porażkę. Ćwiczyłem od paru miesięcy, starałem się jak mogłem i nic. Klapa na całego. O co chodzi? No o pierwsze słowo. Miało być oczywiście „tata”! Ale wyszło zupełnie inaczej. Dokładnie 10 listopada moja córa raczyła wypowiedzieć swe pierwsze składne i sensowne słowo. Brzmiało ono „mama”. A żeby jeszcze bardziej dobić starego, pod koniec dnia zaczęła mówić drugie... „Ania”. Że przytoczę klasyka: no i cały misterny plan...
Desperuję trochę dla żartu. Tak naprawdę rywalizacji nie było, no może ciut. I ja i żona wymienialiśmy różne słowa. Było i „tata” i „mama” i „Ania” i „Ada”. To ostatnie już też mówi. Najbardziej podoba mi się, kiedy powtarza „mama”, robiąc poważną minę i usteczka zwija przy tym w malutką trąbkę. Jest wtedy urocza. Na tyle urocza, że spokojnie mogę wybaczyć jej, że pominęła mnie w swoich małych rozważaniach :).

Zdjęcie: pixabay.com

Moje zapachy i smaki

18 comments


Z czym kojarzy mi się dzieciństwo? Z miłymi chwilami. Z miłością bliskich. Z pierwszymi, małymi sukcesami. Ale chyba najbardziej ze smakami i zapachami.

Za nami chwile zadumy. Chwile wspomnień o tych, których już między nami nie ma. Był to także wspaniały czas na rodzinne spotkania, na które na co dzień nie ma czasu. Przy jednym z takich spotkań znów dopadła mnie nostalgia. Mam tak, jak pewnie większość z Was, że natykam się czasami na zapachy i smaki, które jak żywo przypominają mi moje młodzieńcze, beztroskie lata. Tak było i tym razem. Otóż na stole znalazł się między innymi placek drożdżowy. Muszę się przyznać, że wolę piernikowate, ale tym razem coś skłoniło mnie, aby spróbować drożdżaka. I wcale tego nie pożałowałem. Otóż był przepyszny i przypomniał mi smak placków drożdżowych, które robiła moja babcia. A robiła je najsmaczniejsze na świecie całym. Do dziś pamiętam, kiedy ją odwiedzaliśmy, już od drzwi witał nas ich zapach. Pamiętam, że były przechowywane w małej spiżarence (do której nie mogliśmy wchodzić) i później z wielką celebrą wynoszone do gości, gdzie bardzo szybko znikały. I właśnie ten drożdżak skłonił mnie do napisania postu. Pewnie temat oklepany, ale czy nie fajnie powspominać raz jeszcze?

Bajeczne zapachy dzieciństwa

Wspominając babcię nie sposób pominąć zapachu drzew owocowych w jej sadzie. A było ich tam mnóstwo: jabłonie, grusze, śliwy, wiśnie czyli wszystko to, co potrzebne młodemu człowiekowi do przeżycia. Pamiętam, że trzeba było uważać, aby nie deptać grządek, ponieważ można byłoby się wtedy nieźle narazić dziadkowi. W sadzie spędzaliśmy sporo czasu, bawiąc się między innymi w starej, drewnianej, słabo wietrzonej altance, w której oprócz specyficznego zapachu widać było unoszący się kurz. Wszystko to miało swój niepowtarzalny nastrój.

Pierwszym i zarazem najstarszym zapachem, który pamiętam z mojego dzieciństwa, jest zapach suszonych ziół w małym mieszkanku mojej przybranej babci.

Z dziadkiem kojarzy mi się jeszcze jeden smak. Kiedyś, będąc małym brzdącem, dziadek wziął mnie na przejażdżkę autem. Był to fiat 125p a ja czułem się wyróżniony, ponieważ posadził mnie na przednim siedzeniu. Już nie pamiętam, gdzie jechaliśmy, ale po drodze zatrzymał się i kupił mi oranżadę. Taką prawdziwą, czerwoniutką w butelce z korkiem. Miałem wypić ją w domu, ale gdy dojechaliśmy i dziadek wyszedł załatwić swoje sprawy nie wytrzymałem. Otworzyłem ją ostrożnie, aby nie ufajdać samochodu i delektowałem się jej smakiem. Tylko ja, ona i dźwięki Lata z Radiem.

Niezapomniane szkolne czasy

Oranżada ta w butelce z korkiem była najlepsza, choć w pamięci mam jeszcze jedną, dla której świadomie łamałem prawo. Będąc chyba w czwartej klasie szkoły podstawowej z utęsknieniem czekaliśmy na dzwonek oznajmiający przerwę. Gdy tylko zabrzmiał, choć było to zakazane, przeskakiwaliśmy ogrodzenie i biegliśmy do sklepu, znajdującego się obok szkoły. Tam po wcześniejszej tzw. zrzucie kupowaliśmy oranżadę w proszku, którą jedliśmy z dłoni. Nie ważne było wtedy, że wszystko czego dotykaliśmy było uklejone a nasze ręce miały czerwony albo pomarańczowy kolor.
Ze szkolnych szalonych czasów pamiętam jeszcze zapach pierwszego nowego piórnika, w którym znajdował się długopis, ołówek, linijka, temperówka, gumka i podstawowe kolory kredek. Zapach pierwszej sali lekcyjnej z dużymi zielonymi ławkami, które miały wyfrezowane miejsca na pióra. Smak nieodłącznego gadżetu ucznia, czyli balonówki Donald z ukrytymi w niej historyjkami. Do dziś pamiętam też zapach mojego pierwszego pamiętnika, z kartkami tak śliskimi, że nie dało się po nich pisać.

Worek pełen zapachów

Zapachów i smaków z mojego dzieciństwa jest moc. Im dłużej o nich myślę, tym więcej sobie przypominam. Mógłbym ten wpis rozbić na dwa czy nawet trzy posty. Pewnie znalazło by się w nich miejsce na zapach suszonych ziół w mieszkaniu mojej przybranej babci – sąsiadki, która opiekowała się mną, gdy byłem jeszcze bardzo, bardzo mały. Ten zapach jest chyba najstarszym, który pamiętam. Zapach starych koralików i innych ozdób, które mama trzymała w skórzanej, małej, czerwonej walizeczce. Mam dziś wrażenie, że jedyną osobą, która wtedy do niej zaglądała, była mała ciekawska sroczka, czyli ja. Zapach szpinaku gotowanego w przedszkolu, do którego chadzałem. Wyczuwałem go już przy wejściu, skrupulatnie obmyślając historię, która pozwoliłaby mi go nie zjeść. Zapach choinki wyciąganej raz do roku z komórki czy zapach pierzyny ubranej w pościel praną we Frani. Z taką pościelą szło się później do magla, gdzie własnoręcznie się ją prasowało. Taki właśnie zapach miały moje zimowe wieczory.
Zastanawiam się też, z jakimi smakami i zapachami będzie się kojarzyć dzieciństwo mojej córce. Mam nadzieję, że będzie ich mnóstwo i wszystkie będą ją kiedyś przenosiły w magię radosnych, beztroskich i niezapomnianych lat.

Zapraszam Was także do powspominania. Jeśli pamiętacie zapachy i smaki bliskie Waszemu sercu, podzielcie się proszę nimi w komentarzach.

Prawa autorskie do zdjęcia: Paulina Sobaniec
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...